czwartek, 27 grudnia 2012

siódmy.


Nadszedł grudzień. Zimny, wietrzny i ponury grudzień który sprawił że z każdym dniem trudniej mi było normalnie żyć. Nie potrafiłem skupić się na podstawowych czynnościach, nie potrafiłem przestać myśleć o niej i o dziecku. Każdego ranka budziłem się z myślą, że to wszystko to tylko zły sen który zaraz się skończy, ale rzeczywistość okazywała się zupełnie inna. Trudniejsza niż mi się wydawało.
Nałożyłem na siebie szarą, za dużą kurtkę i wyszedłem z mieszkania. Śnieg pokrył całą moją twarz, czułem jak płatki wpadają mi do oczu przyprawiając mnie o zdenerwowanie. Włożyłem zmarznięte dłonie do kieszeni i spuściłem wzrok. Słyszałem za sobą krzyczące dziewczyny próbujące mnie zatrzymać, ale sam nie wiedziałem czemu tego nie zrobiłem. Czemu szedłem przed siebie udając, że nic mnie nie obchodzi? Przecież nigdy taki nie byłem, nigdy nie byłem takim egoistą, nigdy nie ignorowałem fanów. Do oczu napłynęły mi łzy, otarłem kilka kropelek próbując się uspokoić.
-Co się z Tobą dzieję? - skarciłem się w duchu - ogarnij się, Zayn.
Skręciłem w wąską, zaśnieżoną uliczkę i znalazłem się na cmentarzu świętego Jana. Popchnąłem zardzewiałą furtkę i wcisnąłem się do środka. Grób Saffy znajdował się kilka kroków od wejścia. Usiadłem na ławce postawionej tuż obok nagrobka i wbiłem wzrok w zdjęcie siostry widniejące na środku płyty. Poczułem dreszcze przechodzące mnie po całym ciele, łzy ponownie napłynęły do moich zmęczonych oczu sprawiając, że do głowy napłynęła mi kolejna fala wspomnień. Nie potrafiłem uwierzyć, że już jej ze mną nie ma. Mimo, że była najmłodsza w rodzinie, to właśnie ona zmusiła mnie do występu w X factorze, to z nią rozmawiałem każdego wieczoru, to ona dawała mi najlepsze rady... a teraz nie mogłem nawet jej podziękować za to wszystko. Nigdy nie podejrzewałem, że moje życie potoczy się właśnie w tą stronę.
-Gdybyś tylko mnie słyszała... - szepnąłem ocierając łzę spływającą po moim policzku - gdybyś mogła mi powiedzieć co mam zrobić...nawet nie wiesz, jaka jesteś mi potrzebna... ale obiecałem, ze się nie poddam. Przysięgam Ci siostrzyczko...
Schowałem twarz w dłoniach nie wiedząc, czy kiedykolwiek będę w stanie spokojnie myśleć o tym co się stało.Wstałem po kilkunastu minutach wpatrywania się w nagrobek i skierowałem się do wyjścia. Doskonale wiedziałem, że muszę stawić czoła chłopakom, że nie mogę więcej ich unikać, że muszę zacząć żyć jakby nic nigdy się nie wydarzyło, jakby Saffa nadal żyła, a Amy kochała mnie tak jak wcześniej. Nałożyłem kaptur na głowę i przemierzyłem kilka przecznic aby znaleźć się w studiu nagraniowym. Wszedłem tylnym wejściem nie chcąc zwracać na siebie zbyt dużej uwagi i skierowałem się prosto do sali w której znajdowali się chłopcy. Wszedłem do sali posyłając wszystkim lekki uśmiech.
-I jest nasza gwiazda! - przywitał mnie Liam klepiąc lekko po ramieniu - wszystko w porządku?
Pokiwałem głową kilka razy i posłałem mu wymuszony uśmiech. Usiadłem na kanapie tuż obok Nialla który próbował wydusić kilka dźwięków z podstarzałej gitary.
-Gdzie byłeś? - spytał mnie Harry wychodząc z pomieszczenia nagraniowego - Martwiliśmy się Zayn.
-Byłem u Saffy - odparłem zachrypniętym głosem - nie musieliście sie martwić, jestem dorosły. Radzę sobię.
-I tego nie byłbym już taki pewny - wtrącił się Louis kucając obok mnie - stary, jesteśmy przyjaciółmi pamiętasz? Kiedy Ty masz problem, my wszyscy go mamy. Jesteśmy jednością Zayn.
-Dziękuję Wam za wszystko... ale z tym muszę poradzić sobie sam. - uśmiechnąłem się lekko zdejmując kurtkę i wieszając ją na oparciu krzesła.
-Dasz radę nagrywać? - spytał Niall nie spuszczając wzroku ze swojego nowego nabytku - jeśli nie...
-Wszystko jest w porządku - wtrąciłem - Nigdy nie zacznę nowego rozdziału, jeśli ciągle będę otwierać stary... prawda?
Styles podszedł do mnie i przytulił. Tak po prostu. Znienacka. Lubiłem kiedy to robił, czułem że jesteśmy kimś więcej niż tylko przyjaciółmi, czułem że jesteśmy braćmi.
-Wiedzą co mają robić? - usłyszałem głos menadżera - wszystko gotowe? możemy zacząć kręcić?
Drobna blondynka podeszła do mnie i zaczęła poprawiać moje włosy który nie wyglądały zbyt dobrze po dzisiejszym spacerze. Nałożyła mi na twarz pudru sprawiając, że poczułem się jeszcze bardziej idiotycznie.
-Zayn, usiądź na tym krześle... zaczniemy od Twojej solówki - usłyszałem głos producenta
Skierowałem się w określonym kierunku i usiadłem na krześle wskazanym przez mężczyznę. Wszystkie kamery zostały skierowane na mnie. Czułem jak ogarnia mnie strach choć wcześniej nie zrobiłoby to na mnie żadnego wrażenia. Kilkunastu ludzi usiadło na przeciw mnie i wbiło wzrok prosto w moją postać. Harry stanął tuż za kamerą, Liam, Lou i Niall usiedli nieco dalej. Czułem się skrępowany, miałem ochotę wstać i wyjść... ale nie mogłem zrobić tego chłopakom, nie chciałem znowu iść zawieść.
-Jesteś gotowy? - spytał mnie operator - odliczymy do trzech, kiedy powiem 3, włączamy muzykę i jedziesz!
-Jasne - odparłem bez entuzjazmu próbując się uśmiechnąć.
-1...2...3... jedziesz! - usłyszałem muzykę

Your hand fits in mine like it's made just for me
But bear this in mind it was meant to be.
And I'm joining up the dots with the freckles on your cheeks.
And it all makes sense to me.

-Dobra robota Malik! - poczułem jak spływa ze mnie całe zdenerwowanie - Liam, Twoja kolej!
 Próbując nie patrzeć na nikogo, skierowałem się w stronę schodów. Usiadłem na jednym ze stopni i uparłem głowę o ścianę. Zmęczyłem się tym wszystkim, zmoczyłem się udawaniem że wszystko jest w porządku, że trzymam się i nie mam ochoty skończyć na zawsze z tym życiem. Poczułem jak fala zimnego powietrza wlatuje do środka i nerwowo obróciłem głowę by spojrzeć co się dzieje. W drzwiach stanął wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Ręce miał w kieszeniach, nerwowym wzrokiem definitywnie kogoś szukał. Spojrzał na mnie po czym zrobił kilka kroków do przodu.
-Zayn Malik? - spytał ochrypłym głosem
-Tak - odparłem - w czym mogę pomóc?
-Gdzie ona jest do cholery? - zapytał nerwowo wbijając we mnie wzrok - masz mi powiedzieć, gdzie ona jest!
-Nie rozumiem... - szepnąłem próbując się skoncentrować
-Gdzie jest Amy do cholery?! - krzyknął sprawiając że wszyscy odwrócili się w naszą stronę.
-Nie wiem gdzie ona jest, nie odzywa się do mnie - powiedziałem spokojnie
-Słuchaj gnojku! - złapał mnie za bluzkę i przyciągnął do siebie
-Zostaw go! - poczułem jak Louis próbuje go odciągnąć - bo zadzwonimy po policję!
-Wynoś się! - krzyknął Harry wskazując na wyjściowe drzwi   
-Taki z Ciebie tatuś, a nie wiesz gdzie ona jest?! Jeszcze tu wrócę! Pożałujesz! - powiedział wychodząc z pomieszczenia.
Ukryłem twarz w dłoniach nie chcąc aby ktokolwiek zobaczył łzy w moich oczach. Nie radziłem sobie z tym wszystkim, nie radziłem sobie z tą sytuacją. Louis usiadł tuż obok mnie i objął mnie ramieniem. Oparłem głowę na jego kolanach. W głowie brzęczały mi jego słowa " taki z Ciebie tatuś... taki z Ciebie tatuś..." nie rozumiałem co to znaczy, nie rozumiałem czemu tak powiedział jeśli Amy wszystkiemu zaprzeczała.  
-Muszę się przewietrzyć... - wstałem gwałtownie nie utrzymując z nikim kontaktu wzrokowego - nie martwcie się o mnie.
Założyłem kurtkę i wyszedł na dwór czując zimny podmuch powietrza na mojej twarzy. Zaczął padać deszcz, krople uderzały o moją głowę zostawiając na niej mokre ślady.  Idąc chodnikiem mijałem setki ludzi, ale żadne z nich nie było dla mnie ukojeniem. Żadne z nich nie przypominało mi jej, zadne z nich nie miało takiego szczerego uśmiechu, jasnych oczu i delikatnej skóry. Tak bardzo za nią tęskniłem, tęskniłem za pocałunkami, za dotykiem, za trzymaniem ją za rękę.
Stanąłem obok kwiaciarni czując zapach dobiegający z tego pomieszczenia. Spojrzałem przed siebie i poczułem jak serce zaczyna mi bić szybciej. To była ona. Jak zwykle piękna i uśmiechnięta. Trzymała rękę na brzuchu a drugą dłoń miała schowaną w kieszeni. Obok niej stał wysoki mężczyzna. Blondyn. Co chwila schylał się ku niej i całował w usta, a ona się uśmiechała. Wyglądała tak... wyglądała tak, jakby była szczęśliwa... beze mnie. Jakbym nie był jej potrzebny do niczego.
Patrzyłem na nią bez przerwy czując łzy spływające po mojej zmarzniętej twarzy. Chciałem do niej podbiec, powiedzieć że ją kocham, że wiem że ona także kocha mnie... że jesteśmy sobie przeznaczeni... ale widząc uśmiech na jej twarzy miałem wrażenie, że to wszystko było jedną wielką pomyłką. To właśnie wtedy przeszło mi przez myśl, że czas się poddać... i choć nigdy się nie poddawałem, to teraz nie miałem innego wyjścia. Czas zacząć nowe życie, bez Amy... i choć wiedziałem że będzie mi trudno, nie umiałem inaczej. Ona była szczęśliwa, a ja nie potrafiłem być szczęśliwy bez niej. Nagle spojrzała w moją stronę. Wbiła wzrok w moje załzawione oczy sprawiając mi jeszcze większy ból. Odgarnęła włosy opadające na jej twarz i spojrzała na towarzyszącego jej mężczyznę delikatnie całując go w usta. Czułem jak serce rozpada mi się na miliony malutkich kawałków, jak nie potrafię powstrzymać łez. Zadała mi ogromny ból. Ból, który sprawił że nie potrafiłem racjonalnie myśleć.

***
Hej! ♥ długo mnie nie było, prawda? przepraszam! teraz będę starała się pisać częściej ;)
Piszcie co myślicie o tym rozdziale na mojego TWITTERA @real_life1D   ♥♥♥  

niedziela, 15 lipca 2012

szósty.

Jedyne co pamiętałam po przebudzeniu to sygnał ambulansu i krzyki lekarzy którzy co chwila podłączali mnie do coraz to innego sprzętu. Bólu nie czułam. Jedyne o czym myślałam to on. To to co czuje Zayn i jak bardzo się na mnie zawiódł. Byłam pewna, że mi tego nie wybaczy. Że nie wybaczy mi tego że chciałam zabić... nasze dziecko. Bo to było także jego dziecko, a ja ukrywałam to tak dobrze aby niczego się nie dowiedział. Pamiętałam te wydarzenia jakby przez mgłę, ale jednego mogłam być pewna. Że to właśnie on jest biologicznym ojcem dziecka, i nikt nie mógł tego zmienić.
Otworzyłam delikatnie oczy próbując rozejrzeć się po pokoju i dowiedzieć się gdzie się znajduję. Wokół mnie stało mnóstwo aparatur medycznych, biała pościel, jedno małe okno i białe ściany sprawiały, że czułam się jeszcze bardziej przestraszona.
Spojrzałam przed siebie widząc jego. Ubrany w czarną koszulkę i szarą bluzę stał oparty o ścianę czekając, aż się obudzę. Widziałam jego zapłakaną twarz, sińce pod oczami, potargane włosy i znów poczułam się tak bardzo winna.
-Zayn.. - szepnęłam z trudem łapiąc powietrze. Nie odezwał się. Zrobił kilka kroków w kierunku mojego łóżka i stanął wpatrując się w moją bladą twarz. Zamrugał kilka razy sprawiając, że pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. Nie mogłam patrzeć jak cierpi, jak ma do mnie pretensje o to co stało się poprzedniego dnia. Mulat usiadł niepewnie na brzegu łóżka i spuścił głowę.
-Dlaczego to zrobiłaś? - spytał szeptem wbijając wzrok w podłogę - czemu mnie okłamałaś? Dlaczego chciałaś zabić nasze dziecko?
Mówił przerażająco surowym głosem sprawiając że po plecach przeszły mnie dreszczy a na policzkach pojawiły się łzy.
-Nie potrafiłam sobie z tym wszystkim poradzić.. - wycedziłam odwracając twarz w drugą stronę - myślisz, że jest mi łatwo z tym wszystkim? czasami nie wiem kim tak naprawdę jestem... nie wiem komu mogę zaufać...
 -Chcę Ci pomóc Amy... - powiedział delikatnie dotykając mojej szczupłej, zimnej dłoni - ale musisz mi zaufać.
Milczeliśmy przez pół godziny nie czując potrzeby mówienia o czymkolwiek.
-Nie chcę tego dziecka Zayn - przerwałam niezręczną ciszę - Jake ma rację. Powinnam je usunąć
Chłopak spojrzał na mnie przerażonym wzrokiem. Zaczął nerwowo chodzić po sali co chwila przeczesując potargane, ciemne włosy.
-Nie możesz tego zrobić! - krzyknął, ale po chwili się opanował - nie możesz usunąć tego dziecka! Przecież jesteś jego matką! Kochasz je!
Zaczęłam płakać. Po plecach przeszły mnie ciarki. Nerwowo zaciskałam dłonie w pięści.
-Nie mam innego wyjścia. Jake nie da mi spokoju, rozumiesz? - szeptałam
Zayn uderzył pięścią o ścianę i oparł głowę o drzwi.
-To nasze dziecko Amy, i nie pozwolę abyś zrobiło coś takiego. Nigdy na to nie pozwolę! I choć wiem, że będzie nam ciężko to musisz urodzić to dziecko! - powiedział stanowczo
-Mam dosyć tego co każą mi inni! Chcę raz sama zdecydować o tym co jest dla mnie odpowiednie a co nie! Wyjdź stąd Zayn, zostaw mnie wreszcie w świętym spokoju Mam dosyć Ciebie i tej całej chorej sytuacji! - krzyknęłam łapiąc się za brzuch.
Malik spojrzał na mnie niepewnie po czym opuścił salę cicho zamykając drzwi. Nie mogłam poradzić sobie z tym wszystkim. Nie kochałam tego dziecka, nie czułam nic do jego ojca... nie miałam innego wyjścia. Jake miał rację, powinnam jak najszybciej je usunąć. Doskonale wiedziałam, ze nie będzie to łatwa decyzja, ale nie mogłam zrobić nic innego.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni leżących na podłodze i wykręciłam numer.
-Jake? - spytałam niepewnie - Postanowiłam. Jutro poddam się zabiegowi.

***
Deszcz padał coraz bardziej, londyńskie niebo pokryło się ciemnymi chmurami, zerwał się wiatr. Nałożyłem kaptur na głowę i nie patrząc przed siebie szedłem powoli po szarym chodniku myśląc o niej. Przed oczami miałem noc która przesądziła o tym wszystkim. Noc kiedy myśleliśmy że nic takiego nie może nam się przytrafić... a jednak się przytrafiło. Nagle poczułem jak ktoś rzuca mi się na szyję, ktoś obejmuje mnie w pasie i krzyczy nad uchem. Zdezorientowany podniosłem głowę i zobaczyłem kilkanaście dziewczyn które rzucał w moim kierunku wyznania miłości. Zrobiło mi się niedobrze, do oczu napłynęły łzy, ale wiedziałem że muszę zachowywać tak jak kiedyś. Tak jakbym ciągle był tym szczęśliwym Zaynem z Bradford.
-Zayn! Kocham Cię! Najbardziej na świecie! - krzyknęła blondynka łapiąc mnie za rękę.
Uśmiechnąłem się w jej kierunku składając podpis na jej kartce.
-Jesteś najwspanialszym chłopakiem na świecie! Jesteś dla nas przykładem jak żyć. - nie byłem tego pewien ale przytaknąłem.
-Dziękuję bardz, nawet nie wiecie jakie to miłe - uśmiechnąłem się do nich po czym ponownie nakładając kaptur na głowę skierowałem się przed siebie zostawiając rozwrzeszczane fanki za sobą.

***
Nie spałam całą noc. Przez kilka godzin siedziałam na łóżku i z kołataniem serca czekałam na operację. A raczej zabieg po którym znowu stanę się niezależną kobietą. Wiedziałam jak bardzo go ranię, jak bardzo go zawiodę... ale nie miałam innego wyjścia. Nie poradziłabym sobie z dzieckiem w tym wieku, i choć wiem że Zayn by mi pomagał... to i tak zostałabym z tym wszystkim sama. Starałam się o tym nie myśleć, ale słysząc co chwila płacz dzieci leżących w szpitalu do oczu napływały mi łzy.
Około godziny 10 lekarz wypisał mnie ze szpitala. Jake siedział w samochodzie przed kliniką gotowy by zawieźć mnie prosto do prywatnego szpitala. Podróż nie trwałą długo. Za 30 minut byliśmy już na miejscu. Dotknęłam zimnymi dłońmi swojej rozpalonej twarzy wmawiając sobie że za godzinę będzie po wszystkim. Ale nie mogłam być spokojna. Pogładziłam się po brzuchu próbując wyczuć obecność dziecka. Poczułam kopnięcie. Mocne kopnięcie które sprawiło że złapałam się maski samochodu aby nie stracić równowagi.
-Jeszcze chwilkę, dobrze? - spytałam niecierpliwego Jake'a
Ponowne kopnięcie. Przyłożyłam rękę do brzucha aby jeszcze raz poczuć ruch dziecka. Łza spłynęła mi po policzku. Pierwszy raz coś do niego poczułam, pierwszy raz zrozumiałam ze jest częścią mnie. Ale decyzja była już podjęta. Nie mogłam dłużej o tym myśleć bo co chwila miałam zawroty głowy.
Kiedy weszliśmy do kliniki od razu skierowano mnie do gabinetu zabiegowego gdzie przebrałam się w specjalny strój. Jake został na zewnątrz. Położyłam się na leżance czekając na lekarza który zjawił się bardzo szybko.
-Ja tego nie chcę... - szepnęłam sprawiając że lekarz odwrócił się w moją stronę
-Słucham? - spytał zaciekawiony
-Nie chcę usuwać mojego dziecka. Nie chcę. Jest najpiękniejszą rzeczą jaka mnie spotkała - nie wierzyłam w to co mówię - nie poddam się zabiegowi.
Doktor patrzył na mnie zdziwiony po czym usiadł obok mnie i uważnie mi się przyjrzał.
-Jest pani pewna? Dziecko to ogromna odpowiedzialność...
-Poradzę sobię. Obiecuję. - zaczęłam płakać - poradzę sobie
-Nie wiem co na to pani partner... - zaczął
-Nie może się o tym dowiedzieć. proszę! Niech powie mu pan, że zabieg się udał... i że potrzebuję trochę spokoju. Proszę.
Czując deszcz na całym ciele biegłam nie zwracając uwagi na ból. Biegłam marząc o tym by znaleźć się daleko od tego wszystkiego. Biegłam przed siebie nie oglądając się do tyłu. Nie wiedziałam co zrobić, ale jednego byłam pewna... byłam pewna, że wychowam to dziecko. Że mimo wszystko tak bardzo je kocham i nigdy więcej nie zranię.
-Kocham Cię najbardziej na świecie - położyłam na brzuchu dłoń - poradzimy sobie we dwójkę, zobaczysz! - uśmiechnęłam się delikatnie spoglądając przed siebie.
***
Hej! Przepraszam, ze taki krótki ale nie miałam czasu by napisać dłuższy! :(
Następny pojawi się dopiero 26 LIPCA, bo TERAZ WYJEŹDŻAM DO LONDYNU ♥
MIŁYCH WAKACJI!! :*

sobota, 30 czerwca 2012

piąty.

-Nie możesz tego tak zostawić Zayn! - powiedział Louis co chwila odgarniając swoje brązowe włosy spadające mu na czoło - przecież ją kochasz! Musisz o nią walczyć bracie!
-A co ja robię? Do cholery jasnej, staram się zrobić wszystko żeby na nowo mi zaufała, żeby mi uwierzyła... ale ona nie potrafi - uderzyłem pięścią o stół.
Emocje kumulowały się w mojej głowie, ciągle miałem przed oczami twarz Saffy co było dla mnie podwójnym bólem.
-Pogadaj z nią.. szczerze. Twarzą w twarz, bez żadnych świadków. Musisz zrozumieć, że dla niej to nie jest łatwa sytuacja. Ma dziecko z innym mężczyzną, Ty ciągle namawiasz ją aby Ci zaufała, a ona... tak naprawdę nikogo z nas nie kojarzy.
-A wiesz co boli mnie najbardziej? Że mam tyle jej do powiedzenia, a muszę patrzeć jak z każdym dniem oddala się ode mnie coraz bardziej.
-Daj jej trochę czasu - szepnął Tomlinson klepiąc mnie po ramieniu - musisz poczekać.
Usiadłem na schodach prowadzących do mieszkania i schowałem twarz w dłonie próbując opanować łzy które lada chwila mogły polecieć z moich oczu. Nagle poczułem lekkie szturchnięcie i gwałtownie odwróciłem głowę.
-Chciałam się pożegnać - stała naprzeciwko mnie w ręku trzymając średniej wielkości pakunek a drugą rękę trzymała na widocznym już brzuchu.
-Chciałbym z Tobą porozmawiać Amy... - zacząłem łapiąc ją za rękę, ale ona gwałtownie ją wyrwała.
-Powiedziałam Ci już co o tym myślę Zayn, myślę że lepiej będzie jeśli o mnie zapomnisz i zaczniesz nowe życie. Nie potrafię Ci zaufać, choć tak bardzo próbuję, nic do Ciebie nie czuję chociaż wiem, że kiedyś byłeś mi bardzo bliski. Jestem Ci strasznie wdzięczna za to co dla mnie robisz, ale tak dłużej nie będzie. Mam nadzieję, ze kiedyś się jeszcze spotkamy, ale teraz... czas na mnie. Do widzenia Zayn - delikatnie uśmiechnęła się w moją stronę po czym skierowała do samochodu stojącego tuz przed moim domem. Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna otworzył jej drzwi, schował walizkę do bagażnika i z piskiem opon odjechał spod mieszkania.
Patrzyłem na odjeżdżający samochód ze łzami w oczach i czułem, że serce rozpada mi się na miliony kawałków. Nic więcej nie mogłem zrobić, ale złość rozpierała mnie od środka. Emocje dusiły mnie tak bardzo, że nie mogłem oddychać. Oparłem się o ścianę próbując złapać oddech.

'nie ważne co, rób to co kochasz i nigdy się nie poddawaj. Obiecujesz? Nigdy się nie poddaj! Życie jest za krótkie aby się poddawać braciszku.'

-Nie mogę jej stracić - wyszeptałem widząc Louisa stojącego tuż obok mnie - nie mogę.
Brunet przyciągnął mnie do siebie po czum mocno przytulił klepiąc po ramieniu.
-Zrób coś zanim będzie za późno. Zrób cokolwiek zanim będziesz żałował - szepnął patrząc mi prosto w oczy.


***
Siedziałam na przednim siedzeniu ze wzrokiem wbitym w szybę obok siebie. Krople deszczu delikatnie spływały po powierzchni tworząc na niej długie, mokre smugi. Dotknęłam brzucha czując jak dziecko znajdujące się w nim porusza się coraz szybciej.
Zamknęłam oczy opierając głowę na oparciu siedzenia.  Nawet się nie spostrzegłam, a zmorzył mnie głęboki sen.

-Wiesz, jak bardzo Cię kocham Amy - delikatnie musnął moje usta - i nigdy Cię nie zostawię, rozumiesz? Nie ważne co się stanie, zawsze będę przy Tobie
-Kocham Cię Zayn - złapałam go za silną dłoń i ruszyłam przed siebie. Czułam się bezpiecznie, bezpieczenie kiedy on był blisko mnie.
-Zawsze będziesz moim aniołem stróżem - uśmiechnęłam się w jego kierunku
Gwałtownie otworzyłam oczy czując dreszcze przechodzące przez całe moje ciało. Deszcz nie ustępował, zerwał się jeszcze silniejszy wiatr. Patrzyłam przez siebie czując jak serce bije mi coraz szybciej. To o czym śniłam zdarzyło się naprawdę. To zdarzyło się jeszcze przed moim wypadkiem. Byliśmy dla siebie wszystkim, nikogo nie kochałam tak jak jego...
-Wszystko w porządku? - usłyszałam jakby przez mgłę
Pokiwałam głową ciągle patrząc przez siebie. Ta scena uświadomiła mi, jak bardzo mnie kochał, jak bardzo nie mógł beze mnie żyć.
Samochód zatrzymał się przed niskim, kremowym budynkiem. Jake wniósł moje rzeczy do środka, a ja spokojnie skierowałam się do wejściowych drzwi ciągle czując przyspieszone bicie mojego serca.
Otworzyłam delikatnie drzwi od pokoju po czym zamknęłam je tym samym niezdecydowanym ruchem. Pomieszczenie było ciemne, brak światła sprawiał że robiło się jeszcze barziej przerażające. Zapaliłam małą lampkę stojącą na biurku i usiadłam na łóżku. Wyjęłam z torby dużą kopertę, którą Zayn włożył mi wczoraj wieczorem. Nie chciałam jej otwierać, ale czułam że jest tam coś o czym powinnam wiedzieć. Oparłam plecy o poduszkę i wyciągnęłam plik zdjęć z koperty wielkości kartki papieru A3.
Wzięłam do ręki pierwsze zdjęcie przedstawiające mnie i Zayna siedzących na ławce i trzymających się za ręce. Na drugim leżeliśmy na łóżku, na trzecim szliśmy śmiejąc się a na czwartym Malik obejmował mnie z całych sił.
-Boże... - wyszeptałam 
Poczułam jak robi mi się słabo, jak nogi mi się uginają i nie mogę złapać oddechu. Tak bardzo nie potrafiłam sobie z tym poradzić, tak bardzo chciałam sobie to wszystko przypomnieć... ale nie potrafiłam. Rzuciłam zdjęciami o ścianę i ukryłam twarz w dłoniach. Nie mogłam uwierzyć czemu to wszystko przytrafiło się właśnie mnie, czemu los musiał mnie tak bardzo skrzywdzić.
Nagle poczułam wibracje telefonu dochodzące z mojej kieszeni. Wyciągnęłam telefon i widząc nieznany numer niepewnie przyłożyłam urządzenie do ucha.
-Słucham?
-Dzień dobry, czy mam przyjemność z panią Amy? - usłyszałam męski głos
-Tak, to ja. O co chodzi? - spytałam zapłakanym głosem
-Przypominam, że jesteśmy umówieni jutro o godzinie 13 u mnie w klinice ginekologicznej.
-Nie rozumiem...
-Pani partner umówił panią na zabieg.
-Jaki zabieg?
-Zabieg usunięcia ciąży - powiedział
Upuściłam telefon czując łzy spływające mi po policzkach. Poliki płonęły mi, cała się trzęsłam nie mogłam złapać oddechu. Wstałam kierując się do salonu gdzie znajdował się Jake.
-Co Ty sobie wyobrażasz idioto?! Nigdzie nie idę! Rozumiesz?! Urodzę to dziecko! - krzyczałam
Mężczyzna podszedł bliżej mnie i mocno złapał za nadgarstki tak, ze nie mogłam się wyrwać.
-Robisz to co ja Ci każę złotko... - szepnął mi do ucha - jutro o 13.
-Nigdzie nie pójdę!! Nie zmusisz mnie do tego! Nienawidzę Cię! - krzyczałam próbując się wyrwać.
-Jesteś taka cwana?! - spytał cichym głosem
Gwałtownie uderzył mnie w twarz, tak że upadłam na ziemię uderzając się o głowę. Uklęknął nade mną i z uśmiechem na twarz złapał za włosy ciągnąc do tyłu.
-Puść mnie! - krzyczałam, ale on coraz bardziej się śmiał
Trzymając moje ręce w swoim uścisku, odpiął moja bluzkę tak, ze zostałam w samym staniku.
-Może, chcesz się zabawić? - spytał  dotykając moich piersi.
-Zostaw mnie draniu! - nie potrafiłam nic więcej zrobić. Zaczął rozpinać moje spodnie, tak ze zostałam w samej bieliźnie.
-Nie robisz tego co Ci każę, więc takie są tego skutki kochanie - złapał aparat i zaczął robić zdjęcia zachowując się jak fotograf.
Czułam jak łzy rzewnie płyną mi po policzkach. Czułam się taka mała, taka przerażona i zawstydzona.
-Zrobione - powiedział puszczając mnie - masz wybór kotku. Jeśli jutro nie zjawisz sie na zabiegu, te zdjęcia obiegną cały świat.
Puścił mi oczko i wyszedł z domu. Oparłam się o ścianę i czułam, ze nie dam rady tego wytrzymać., Skuliłam się czując dreszcze przechodzące mnie po całym ciele. Okryłam się kocem czując zimno docierające z dworu.
Złapałam za telefon leżący na podłodze który wypadł z mojej kieszeni i wykręciłam numer do Zayna.
-Zayn? - spytałam płaczącym głosem
-Kto mówi?! Halo?
-Zayn, przepraszam... przepraszam za wszystko. Nie chciałam Cię zranić... wybacz mi wszystko. Tak bardzo Cię proszę. Nie mam innego wyjścia, muszę to zrobić... przepraszam... to twoje dziecko... - rozłączyłam rozmowę płacząc coraz bardziej.
Wstałam ciągle trzymając się ściany i skierowałam się do łazienki. Stanęłam przed lustrem patrząc na swoją zmęczona twarz. Wzięłam żyletkę do ręki i przyłożyłam do nadgarstka.
-przepraszam... - pogłaskałam się po brzuchu po czym nacięłam skórę. Krew spływała po umywalce, sprawiając że upadłam na ziemię. Nacięłam jeszcze raz. Nie widziałam nic oprócz ciemności. Oparłąm głowę o zimną ścianę i czując jak serce bije mi coraz wolniej, zamknęłam oczy.

 

piątek, 1 czerwca 2012

czwarty

Obudziłem się wcześnie rano czując jak promienie słońca delikatnie igrają z moją twarzą. Odsłoniłem zasłonę i stojąc przy oknie obserwowałem jak ciemne chmury okrywają jasne niebo. Opuszkami palców dotknąłem szyby opierając o nią głowę. Czułem pustkę, która z każdym dniem coraz bardziej mnie ogarniała. Przez cały czas myślałem o Elli, o tym jak bardzo ją kocham i jak cholernie chciałbym móc ją dotknąć i pocałować. Gwałtownie odwróciłem głowę słysząc jak ktoś delikatnie otwiera drzwi od mojego pokoju.
-Mogę? - Liam z lekkim uśmiechem stanął za drzwiami ciągle trzymając swoją silną dłoń na mosiężnej klamce
Pokiwałem głową zapraszając go do środka. Zrzuciłem ubrania leżące na łóżku, na podłogę i usiadłem na brzegu krzesła czekając na to co ma do powiedzenia Payne.
-Zaraz wychodzimy na próbę Zayn, dasz radę? - spytał wbijając swój wzrok w moje zmęczone oczy
-Nie mam wyboru - szepnąłem wymuszając uśmiech.
-Słuchaj, jeśli jesteś zmęczony i wiesz, że nie dasz rady...
-Liam, spokojnie. Poradzę sobie - narzuciłem na siebie zieloną bluzę z kapturem i założyłem granatowe spodnie.
 -Jak uważasz! - poklepał mnie po plecach dodając mi otuchy - zbieraj się!
Wziąłem w rękę plecak, telefon schowałem do kieszeni i zszedłem po schodach do kuchni chwytając szklankę z mlekiem w lewą dłoń.
Wbiłem wzrok w Ellę siedzącą na kanapie z nogami podkulonymi tak, że wydawała się jeszcze chudsza niż myślałem. Co chwila nerwowo poprawiała grzywkę opadającą jej na czoło. Obróciła głowę w moją stronę posyłając mi lekki uśmiech po czym ponownie wbiła wzrok w ścianę przed sobą.
Uklęknąłem tuż obok niej i delikatnie złapałem jej zimną dłoń. Wzdrygnęła się chowając głowę pomiędzy swoje nogi.
-Ella, co się dzieje? - spytałem szeptem - źle się czujesz?
-Ja tak dłużej nie mogę żyć Zayn - szepnęła patrząc jak Niall stoi tuż obok i przysłuchuje się naszej rozmowie - nic nie pamiętam, nikogo nie znam, w głowie mam tylko pustkę...
-Z czasem pamięć zacznie Ci wracać - pogłaskałem jej brązowe włosy - musisz być cierpliwa.
Doskonale wiedziałem że nie to leży jej na sercu. Czuła się obca. Obca pośród pięciu chłopaków których zupełnie nie kojarzyła. Nie chciała żebym ją dotykał, przytulał, głaskał po włosach. Bała się, że zrobię jej krzywdę jak Jake. Nie ufała mi ani nikomu z mojego otoczenia, i choć sprawiała wrażenie twardej to w głębi serca była malutką, niewinną dziewczynką.
-Zayn, musimy jechać - Lou pociągnął mnie gwałtownie za kaptur od bluzy - wstawaj!
 Spojrzałem na brunetkę po czym odwróciłem się w stronę wyjścia, i skierowałem do samochodu który miał nas zawieźć do lepszego życia. Miałem taką nadzieję.

Stałem na ogromnej scenie z której rozchodził się widok na wielką widownię. Trzymałem w ręku mikrofon wbijając wzrok przede mnie. Nie potrafiłem skupić się na słowach piosenki którą ćwiczyliśmy. Co chwila przed oczami pojawiała mi się zapłakana Ella, jej dziecko, idiota który zniszczył jej życie a chwilę potem czułem jak Harry trąca moje ramię z całej siły.

I never had the words to say
But now I’m asking you to stay
For a little while inside my arms


Spojrzałem na Paula który niezadowolony z mojego występu, kręcił głową co chwila posyłając mi jednoznaczne spojrzenie.
-Co jest? - Harry objął mnie ramieniem - potrzebujesz przerwy Zayn?
Pokiwałem głową, odłożyłem mikrofon na podłogę i skierowałem się za kulisy czując że zaraz nie opanuję łez napływających do moich oczu.
Kiedy znalazłem się na korytarzu, opadłem na podłogę i oparłem głowę o ścianę czując przyspieszone bicie swojego serca. Zamknąłem powieki chcąc choć na chwilę zapomnieć o otaczającym mnie świecie.
Nagle poczułem wibracje dochodzące z mojej prawej kieszeni spodni. Sięgnąłem ręką i wyjąłem telefon, tym samym przykładając go do ucha.
-Zayn, słucham? - powiedziałem z lekką chrypką
-Zayn? Kochanie? - usłyszałem zapłakany głos matki
-Mamo?! Co się stało? Czemu płaczesz? -pytałem zdenerwowany
-Boże... kochanie, nie potrafię Ci tego powiedzieć...godzinę temu... Saffa...
-Mamo! do cholery jasnej! co się dzieje?! - uderzyłem pięścią o ścianę
-Ona odeszła... - usłyszałem dźwięk zakończonej rozmowy
Poczułem ukłucie w sercu, nogi ugięły się pode mną, a po plecach przechodziły mnie nieprzyjemne dreszcze. Poczułem mdłości, do głowy napłynęło mi mnóstwo myśli, a ręce zaczęły się nagle trząść.
W głowie szumiały mi ostatnie słowa matki. Saffa odeszła. Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem, to był niemożliwe. Łzy kapały na podłogę zostawiając na niej mokre ślady.
-To niemożliwe... - wydusiłem z siebie czując jak przed oczami pojawiają mi się czarne plamy
Złapałem plecak i nie oglądając się za siebie, skierowałem się w stronę mieszkania. Otworzyłem gwałtownie wejściowe drzwi i nie patrząc dosłownie na nic wpadłem do środka zatrzymując się przy kanapie na której siedziała Ella. W pośpiechu spakowałem kilka potrzebnych rzeczy do podręcznego plecaka po czym czując jak łzy samoistnie płyną po moich policzkach oparłem głowę o ścianę.
-Zayn? - brunetka podeszła bliżej mnie delikatnie głaszcząc mnie po umięśnionym ramieniu
 Popatrzyłem w jej przerażone oczy po czym poczułem jak łapie moją dłoń i przyciąga do siebie. Oparłem się na jej szczupłym ramieniu mocząc łzami całą podkoszulkę którą miała na sobie.
-Co się dzieje? - spytała głaszcząc mnie po włosach
Nie odpowiedziałem. Stałem pogrążony w milczeniu czując jak do głowy napływa mi coraz więcej emocji. Oderwałem się od niej i uderzając pięścią o ścianę próbowałem uwolnić wszystkie złe myśli rozwalające mnie od środka.
-Saffa nie żyje! - powiedziałem patrząc w podłogę - odeszła.
-Boże... - tylko tyle udało jej się powiedzieć.
-Po cholerę tu wracałem?! Czemu mnie przy niej nie było do cholery?! - krzyczałem czując dreszcze przechodzące po moich plecach
Usiadłem gwałtownie na kanapie czując ogromny żal który z każdą chwilą coraz bardziej docierał do każdej części mojego ciała. Wiedziałem, że muszę tam wrócić. Że muszę stanąć przed tym wszystkim zupełnie sam. Że muszę zrozumieć, że ta śmierć ma jakiś sens... ale nie potrafiłem.
-Jadę z Tobą - Ella nałożyła bluzę na swoje blade ramiona i ukucnęła obok mnie tak samo jak ja dziś rano - nie zostawię Cię samego!
-Nie boisz się? - spytałem
-Ufam Ci Zayn - szepnęła posyłając mi lekki uśmiech - bardziej niż kiedykolwiek.

Trzymając w jednej dłoni plecak, a w drugiej telefon kierowałem się szpitalnym korytarzem czując jak serce z każdą chwilą bije coraz szybciej. Ella szła tuż obok mnie, permanentnie poprawiając kosmyki włosów spadające na jej blade czoło. W oddali zobaczyłem mamę która zapłakana chodziła w obydwie strony korytarza.
-Mamo! - krzyknąłem wpadając w jej ciepłe ramiona. Ukryłem twarz w jej bawełnianym swetrze i otarłem łzę opadającą na jej bluzkę. Nigdy nie czułem się taki samotny. Nigdy przedtem nie czułem takiej pustki w sercu jak wtedy. Stojąc tak blisko matki, czując przyspieszone bicie jej zmęczonego serca wiedziałem że nie mogę jej zostawić. Że ten czas powinien być tylko dla niej. Że ja powinienem zostać przy niej.
-Mamo... - szepnąłem - jak to się stało?
-To wszystko stało się tak nagle kochanie, lekarze nie mogli jej uratować. Nie było lekarstwa które mogłoby jej pomóc, ale ona wiedziała... wiedziała że odchodzi - złapałem mamę za dłoń - zostawiła coś specjalnie dla Ciebie.
Wręczyła mi białą, pogniecioną kartkę zaadresowaną dokładnie do mojej osoby. Oparłem się o ścianę i zacząłem czytać.
Kochany braciszku!
Jeśli to czytasz, to znaczy że jestem już po drugiej stronie. Wiedziałam o tym. Wiedziałam, że prędzej czy później Was zostawię, ale każdego dnia modliłam się abyś wtedy był przy mnie. Bo właśnie Ty jesteś dla mnie najważniejszy. To o Tobie myślałam dzień i noc, dzwoniłam, pisałam... bo tak po prostu za Tobą tęskniłam. Nie miej wyrzutów, że często mnie nie odwiedzałeś bo wiem, że kariera jest dla Ciebie ważna, ale pamiętaj, ze żyła taka dziewczyna jak ja która zrobiłaby wszystko dla swojego starszego braciszka. Kończy mi się kartka Zayn, ale chciałam powiedzieć że nie ważne co, rób to co kochasz i nigdy się nie poddawaj. Obiecujesz? Nigdy się nie poddaj! Życie jest za krótkie aby się poddawać braciszku. Kocham Cię, Twoja Saffa <3
-Obiecuję... - szepnąłem czując łzy spływające coraz bardziej po moich policzkach - nigdy Cię nie zawiodę.
Zgiąłem kartkę na kilka części, i schowałem głęboko do kieszeni. Spojrzałem na lekarzy którzy bez zbędnych emocji wynosili ciało Saffy na noszach. Spod płachty wystawała jej blada dłoń. Złapałem mamę za rękę i  ścisnąłem z całej siły.
-Damy radę - szepnąłem jej do ucha - musimy!
Popatrzyłem jak nosze oddalają się z każdą chwilą, i czułem jak tracę coś, czego nigdy nie odzyskam. Spuściłem głowę próbując opanować łzy napływające mi do oczu. Straciłem siostrę, siostrę którą kochałem najbardziej na świecie, dzięki której osiągnąłem tak wiele, dzięki której spotkałem 4 najlepszych przyjaciół. Podszedłem do Elli która stała przy ścianie z opuszczoną głową.
-Wszystko w porządku? - spytałem z trudem wymawiając kolejne słowa - rozmawiałaś z chłopakami?
-Powiedziałam Harremu, że na razie zostaniemy w Bradford. Zrozumiał.
Posłałem jej lekki wymuszony uśmiech po czym skierowałem się  stronę zapłakanej matki która ledwo trzymała się na nogach. Otuliłem ją swoim silnym ramieniem i jeszcze raz przytuliłem do piersi.
-Chodźmy - zaproponowałem kierując się w stronę wyjścia.

 2 tygodnie później

Leżałem na kanapie trzymając w dłoni kubek z gorącą herbatą a obok mnie siedziała Waliyah. Głaskała mnie po czarnych, potarganych włosach a ja czując mrowienie na głowie posyłałem jej lekki uśmiech. Była mi potrzebna. Potrzebna jak nikt inny. To ona przez te dwa tygodnie pomogła mi przez to wszystko przejść, choć doskonale wiedziałem że jej też jest ciężko.
Zerwałem się z pozycji siedzącej słysząc jak ktoś schodzi po schodach. Ella trzymając się za brzuch, który lada dzień miał zniknąć usiadła na krześle tuż obok nas uśmiechając się do nas szeroko. Wiedziałem ze czuje się obco, że nie ufa mi tak jak kiedyś, że nie czuje do mnie nic prócz wdzięczności.
-Zostawię Was samych - Waliyah złapała kubek z kawą i udała się do swojego pokoju. Nie odzywałem się. Panowała niezręczna cisza, którą niespodziewanie przerwała Ella.
-Słuchaj Zayn, wiem ze to nieodpowiednia pora na to wszystko... ale - wiedziałem jak jest jej trudno - już niedługo urodzę, i postanowiłam... że zniknę z Waszego życia. Nie chcę być dla Was problemem, a wiem że macie ich aż za dużo. Ty mnie kochasz... a ja nadal nie potrafię poczuć tego samego do Ciebie, dlatego... chciałam się pożegnać.
-Czemu się tak zachowujesz? - spytałem patrząc prosto w jej oczy - czemu nie potrafisz mi zaufać? Nie pozwolę, żeby moje dziecko... - urwałem
-To nie jest Twoje dziecko - szepnęła spuszczając głowę - zapomnij o nim. Proszę.
-Ale ja nie potrafię rozumiesz?! Jest dla mnie częścią rodziny, czuję że jest dla mnie ważne. Nie możesz mi go zabrać! - krzyknąłem wychodząc z równowagi
-Nic Cię z nim nie łączy Zayn! - krzyknęła podnosząc się z krzesła - Ty nic o mnie nie wiesz do cholery!
-Wiem, że kiedyś wiele nas łączyło... - mruknąłem tak aby nie usłyszała
-Ale teraz jest inaczej, i musisz to zrozumieć. Jestem Ci wdzięczna, za wszystko... ale czas zacząć nowe życie.

****
I jest kolejny rozdział! Baaaardzo przepraszam, za taka długą przerwę ale pierwsza liceum to nie przelewki ;D Będę się starała dodawać częściej! ♥♥

-

wtorek, 17 kwietnia 2012

trzeci.

-Musisz wrócić do USA, rozumiem że masz problemy, ale tak dłużej być nie może! - słyszałem jak Paul z każdą sekundą podnosi swój ton głosu
-Nie dam rady... na razie muszę zostać w Bradford, i nic na to nie poradzę - powiedziałem spokojnie czekając na jego reakcję.
Spojrzałem na Ellę, która stała naprzeciwko mnie bacznie mi się przyglądając.
-Słuchaj Zayn! Życie prywatne a kariera to dwie różne rzeczy, dlatego pakuj się i wsiadaj w samolot... albo porozmawiamy zupełnie inaczej! - zakończył rozmowę
Pokręciłem głową czując ogromną pustkę, po czym skierowałem się na dół i usiadłem na krześle nerwowo stukając palcami o blat.
-To wszystko przeze mnie - powiedziała brunetka siadając na kanapie - wracaj do Ameryki Zayn, jesteś tam potrzebny. Ja sobie poradzę.
Podszedłem do niej bliżej i złapałem jej wychudzone dłonie. Dziewczyna gwałtownie odskoczyła i stanęła na drugim końcu pomieszczenia.
-Przepraszam - szepnęła spuszczając głowę. Widziałem że nie może sobie tego wszystkiego ułożyć, że nie pamięta ani mnie ani nic co było ze mną związane. Oparła się o ścianę i zjechała po niej na podłogę. Zaczęła płakać. Nie umiałem nic zrobić, nie wiedziałem jak postąpić aby mi zaufała, aby znowu mnie pokochała. Dziecko które nosiła... czułem, że bardzo tego żałuje, że to wszystko działo się wbrew jej woli.
-Kto Cię skrzywdził? - spytałem opierając się o stół
Nie odpowiedziała. Ukryła twarz w dłoniach. Poczułem pojedynczą łzę spływającą po mojej przemęczonej twarzy.
-Fuck! - krzyknąłem uderzając pięścią o stół. Zrozumiałem w jak krótkim czasie, można stracić dosłownie wszystko na czym mi zależy.
-Zayn proszę... - powiedziała cichym tonem
-Dlaczego ty się tak zachowujesz? Co ja ci zrobiłem? Czemu udajesz, ze mnie nie znasz, ze nic nas nie łączy?! Odpowiedz do cholery! - krzyknąłem rzucając wszystkim co wpadło mi w ręcę.
Dziewczyna przestraszonym wzrokiem szukała jakiegokolwiek ratunku. Patrzyła na mnie błagając, abym przestał, ale ja nie umiałem.
-Przepraszam - szepnąłem podchodząc do niej i przytulając ją do siebie - nie chciałem...
Brunetka złapała mnie za umięśnione ramię, głowę wtuliła w mój tors a ja oplotłem ją dłońmi tak aby chociaż przez chwilę czuła się bezpieczna. Przypomniałem sobie dni kiedy wszystko było takie normalne, kiedy byliśmy w sobie zakochani, a ja nie widziałem po za nią świata.
-Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym sobie to wszystko przypomnieć - łkała sprawiając, że nie rozumiałem co mówi - chciałabym żeby wszystkie wspomnienia wróciły.
-Nie mogę tu dłużej zostać - wyrwała się z moich objęć - wezmę swoje rzeczy, i już mnie nie ma.
-Przestań Ella! - stanąłem przed nią blokując jej przejście - nigdzie nie pójdziesz. Kiedyś obiecałem, że zawsze przy Tobie będę, ze nigdy Cię nie zostawię... i chcę dotrzymać tej obietnicy. Polecisz ze mną do USA. rozumiesz?
Brunetka stała wryta w podłogę, z zagubionym wzrokiem. Odwróciła się w drugą stronę i podchodząc do okna dotknęła zimnej i mokrej od deszczu szyby.
Czułem jak do oczu napływają mi łzy, jak nie potrafię patrzeć na jej bezradność, zagubienie i smutek w oczach który z każdym dniem coraz bardziej rozrywał moje serce.
-Nie potrafię Cię kochać tak jak Ty kochasz mnie - powiedziała wbijając wzrok w krople deszczu spływające po szybie. Spuściłem głowę słysząc przyśpieszone bicie jej serca. W głowie słyszałem tylko jedno pytanie 'Czemu wszystko musiało się zmienić?' . Pytanie na które nie potrafiłem znaleźć sensownej odpowiedzi.
Staliśmy przepełnieni milczeniem, dokładnie tak samo jak wtedy gdy powiedziała mi że odchodzi. Że nie chce mieć ze mną nic wspólnego, ale ona nic nie pamiętała. Nie wiedziała, jak źle ją potraktowałem, jak bardzo ją zraniłem chociaż wcale tego nie chciałem.
Ella złapała się za brzuch, po czym odwróciłam głowę w moją stronę i spojrzała zapłakanym wzrokiem prosto w moje oczy.
-Nie chciałam tego rozumiesz? Kiedy się o tym dowiedziałam... nie potrafiłam sobie wybaczyć. Nie mogłam zrozumieć czemu to wszystko stało się akurat mnie. Co ja takiego złego zrobiłam? - odwróciła wzrok w przeciwną stronę - kiedy poznałam Jake, wydawał się jakiś inny. Myślałam, ze jest godny zaufania, ze mogę powiedzieć mu o wszystkim... że jest moim przyjacielem, ale on okazał się zupełnie inny niż przypuszczałam. Moja mama wyjechała zostawiając mnie z nim samą, ufałam jej że się mną zaopiekuje, że zastąpi mi ojca... ale on mnie wykorzystał. Zaciągnął do ciemnego pokoju, zawiązał oczy, związał ręce i położył na czymś twardym. Czułam że stanie się coś złego, ale z tego wszystkiego nie potrafiłam krzyczeć. Było tam ich więcej. Około pięciu. Śmiali się, krzyczeli, bili mnie... dopiero po chwili... - urwała chowając głowę w dłoniach.
Stałem przerażony tym co do mnie mówiła. Próbowałem tłumaczyć sobie, że to nie możliwe, że to wszystko kłamstwa, ale z każdym jej słowem, z każdą kroplą łzy wierzyłem że to działo się naprawdę.
-Chciałam wierzyć, ze to był tylko zły sen... że nic złego się nie stało. Nie miałam nikogo z kim mogłabym porozmawiać, komu mogłabym się wypłakać. Nikomu nie mogłam zaufać, nikomu nie potrafiłam uwierzyć. Byłam sama, bez żadnej bratniej duszy.
-To wszystko przeze mnie - szepnąłem ściskając mocniej pięści - gdybym Cię nie zostawił, nic takiego by się nie stało. To moja wina.
-Nie obwiniaj się Zayn - podeszła do mnie bliżej - nie jesteś winny, uwierz mi.
I choć wmawiała mi, że w niczym nie zawiniłem to czułem do siebie wewnętrzny wstręt. Wiedziałem, ze to moja wina. Że to przeze mnie Ella tak bardzo cierpiała, i będzie musiała poradzić sobie z nową sytuacją.
-Jutro lecisz ze mną do USA Ella. Już nigdy więcej Cię nie zostawię. Obiecuję - szepnąłem podchodząc w jej stronę.
-Nie mogę Zayn - powiedziała niepewnie - nie znam Cię... między nami nie ma...
-Nie zostawię Cię tu rozumiesz?! - podniosłem ton swojego i tak zdenerwowanego głosu
Popatrzyłem na jej przestraszony wzrok i poczułem że muszę zrobić coś aby na nowo mnie pokochała. Abym mógł ja tak po prostu przytulić, pocałować, dotknąć.
-Nic Ci się nie stanie, przysięgam! - skierowałem się na górę do swojego pokoju.


Po kilku godzinach lotu wylądowaliśmy na lotnisku w Nowym Jorku gdzie aktualnie znajdowała się reszta zespołu. Przez całą podróż, Ella ani razu się do mnie nie odezwała, i wpatrzona w szybę samolotu co chwila ocierała pojedynczą kropelkę łzy spływającą po jej bladej i zmęczonej twarzy.O
Odebrałem bagaże, i idąc tuz obok brunetki ujrzałem nagle w tłumie Harrego i Nialla którzy z szerokimi uśmiechami na ustach machali w naszą stronę. Dziewczyna gwałtownie zatrzymała się i popatrzyła na mnie zapłakanymi oczami.
-Zayn! - Horan rzucił się mi na szyję i mocno poklepał po plecach.
-Ella?! - spytał zdziwiony. Złapał ja w talii i mocno przytulił wprawiając brunetkę w zakłopotanie. O niczym nie wiedział. Nie wiedział że Ella nikogo nie pamięta, i w jej głowie panuje tylko zwykła pustka.
Styles spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem co chwila przenosząc wzrok na przestraszoną brunetkę.
-Cieszę się, ze Was widzę - szepnęła ściskając mocniej pięści tak ze zrobiły się sine.
-Wszystko w porządku? - delikatnie złapałem jej zimną dłoń.
Dziewczyna pokiwała bez przekonania głową prosząc mnie abyśmy pojechali już do mieszkania.
Podczas gdy Ella odsypiała długą i męczą podróż, ja próbowałem opowiedzieć chłopakom wszystko co wiem. I choć sprawiało mi to ogromny trud, to chciałem się z kimś podzielić tym co leżało mi na duszy.
-Nawet nie wiesz jak nam przykro - Liam poklepał mnie po ramieniu dodając mi otuchy - gdybyś potrzebował jakiejkolwiek pomocy, zawsze możesz do nas przyjść. Pamiętam
-Nie wiem co mam teraz zrobić - zacząłem - Saffa jest w bardzo złym stanie, Ella... to wszystko zmieniło się tak nagle... co ja zrobiłem złego?!
-Zobaczysz, ze wszystko się ułoży... musi! - Styles dotknął mojej zmęczonej dłoni - jesteś silny Zayn, silniejszy niż Ci się wydaje.
Z lekkim uśmiechem na ustach skierowałem się w stronę swojego pokoju. Usiadłem na łóżku, przy zgaszonym świetle i złapałem w dłonie gitarę. Nigdy nie zdarzało mi się na niej grać, ale czułem że muszę zrobić coś aby choć na chwilę o tym zapomnieć.

But don't you remember, don't you remember?
The reason you loved me before,
Baby please remember me once more.

Odłożyłem gitarę na łóżko i skierowałem się w stronę tarasu aby zaczerpnąć świeżego powietrza.
Widząc Ellę i Harrego stojących przy barierce zatrzymałem sie tuż przy drzwiach i oparłem głowę o ścianę. Chciałem na nią patrzeć, móc ją dotknąć, pocałować tak jak kiedyś.
-Nie mogę patrzeć na to jak on się męczy, jak patrzy na mnie, a ja... nic do niego nie czuję. Wiem, ze kiedyś coś nas łączyło, ze był dla mnie bardzo ważny ale teraz nie potrafię zachowywać się tak samo. Powinnam zniknąć z jego życia, nie potrafię kochać go tak jak on mnie.Będzie lepiej jak zniknę. Nie chcę go ciągle ranić.
Poczułem jak do oczu znowu napływają mi łzy, jak nogi się uginają i nie potrafię utrzymać równowagi. Uderzyłem pięścią o ścianę sprawiając, że Ella gwałtownie odwróciła się w moją stronę.
-Zayn, ja nie chciałam... - szepnęła podbiegając w moją stronę.
-Ale ja obiecuję Ci jedno - szepnąłem patrząc prosto w jej zapłakane oczy - że nigdy Cię nie zostawię, i sprawię ze znowu pokochasz mnie jak kiedyś.

*****
Straaaasznie przepraszam, ze tak długo nie dodawałam rozdziału, ale przez szkołę w której praktycznie codziennie coś mam to mam mało czasu ;(
W razie PYTAŃ MÓJ TWITTER - @real_life1D  ♥♥♥






środa, 4 kwietnia 2012

drugi

Długo nie mogłem dojść do niego po tym wszystkim co zobaczyłem. Ella wyglądała zupełnie inaczej, zmęczona, zraniona i pobita nie była sobą. Czułem jak serce rozrywa mi się na kilka cześć, a nic nie mogłem zrobić żeby jej pomóc.
Siedziałem na szpitalnym łóżku obok śpiącej Saffy i czekałem, aż wreszcie otworzy oczy i będę mógł z nią porozmawiać. Złapałem delikatnie za jej szczupłą dłoń i pocałowałem lekko się uśmiechając.
Oparłem głowę o ścianę czując jak ogarnia mnie ogromne zmęczenie. Nagle poczułem jak ktoś delikatnie dotyka mojego kolana. Otworzyłem oczy i spojrzałem na siostrę która z lekkim uśmiechem na ustach wpatrywała się prosto we mnie.
-Jak się czujesz? - spytałem przysuwając się do dziewczyny
-Całkiem dobrze - powiedziała z trudem - ale... co Ty tu robisz Zayn? Przecież byłeś w Ameryce...
-Waliyah o wszystkim mi powiedziała - szepnąłem prawie niesłyszalnie - powinnaś odpoczywać Saffa, musisz o siebie dbać.
-Już niedługo nie będziesz musiał się o mnie martwić - poczułem jak łzy napływają mi do oczu
-O czym Ty mówisz?! - spytałem próbując opanować miotające mną emocje
-Wiem że długo nie pożyję, taka kolej rzeczy - uśmiechnęła się szeroko - nie wiem ile mi zostało, ale...
-Przestań! - krzyknąłem
Saffa spojrzała na mnie przestraszona i okrywając się kołdrą odwróciła się w drugą stronę.
-Przepraszam - pogłaskałem ją po ręku sprawiając, że mulatka usiadła na łóżku i mocno się we mnie wtuliła. Nie przeszkadzały mi łzy które spływały po moich policzkach. Saffa też płakała. Mocno trzymała mnie za dłoń, a głowę wtuliła w moje umięśnione ramię.
-Musisz walczyć - szepnąłem ocierając kropelkę z jej twarzy - musisz mi to obiecać!
-A co jeśli na nie potrafię Zayn? - spytała patrząc na mnie smutnymi, zapłakanymi oczami
-Bo jeśli Ty odejdziesz, to ja zrobię to samo - przytuliłem ją do siebie jeszcze mocniej.

Lekarze dawali jej marne szanse. Mówili, że jej organizm jest zbyt słaby aby odeprzeć zarazę, tym samym obiecując że zrobią wszystko co w ich mocy.
Siedziałem w samochodzie tuż obok domu Elli mając nadzieję, że może tym razem uda mi się z nią porozmawiać. Wysiadłem z auta i oparłem się o maskę samochodu przeczesując delikatnie włosy.
Nagle przed sobą zobaczyłem szczupłą, niską postać ubraną w za dużą bluzę i obcisłe spodnie. Zamknąłem samochód i zrobiłem kilka kroków w jej stronę.
-Ella! - krzyknąłem podbiegając do niej. Dziewczyna widząc mnie, odwróciła się i skierowała w drugą stronę. Złapałem ją za rękę i przyciągnąłem do siebie czując że nie ma siły, aby stawić mi opór. Odgarnąłem jej włosy opadające na twarz i zobaczyłem zapłakane, podbite oczy które patrzyły na mnie z jeszcze większym smutkiem.
-Kto Ci to zrobił? - spytałem spokojnym tonem nadal trzymając ją za prawą dłoń. Ella spuściła głowę próbując odwrócić od siebie uwagę.
-Kim jesteś? - spytała szeptem. Nie potrafiłem zrozumieć czemu tak się zachowuje, czemu zachowuje się tak jakby nigdy mnie nie poznała, jakby mnie nie pamiętała. Spojrzałem na jej bladą twarz próbując domyślić się jakie emocje miotają ją od środka.
-Ella... przestań udawać - powiedziałem - powiedz, kto Ci to zrobił? Kto Cię skrzywdził?!
-Nie znam Cię, nie wiem kim jesteś... czego Ty ode mnie chcesz? Śledzisz mnie? - zadawała mi miliony pytań, a ja poczułem jak po plecach przechodzą mnie nieprzyjemne dreszcze.
-Ella, wiem że między nami wiele się zmieniło, ale chcę Ci pomóc - wytłumaczyłem czując jak do oczu ponownie napływają mi łzy. Złapałem się za głowę i uderzyłem pięścią w pobliskie drzewo sprawiając, że Ella odskoczyła z przerażenia.
-Nie pamiętasz mnie?! - spytałem przerażony tą całą sytuacją - Ella, co się z Tobą dzieje?!
-Nie wiem kim do cholery jasnej jesteś! Czemu za mną chodzisz? Czego ode mnie chcesz? - krzyczała mi prosto w twarz - Zostaw mnie w spokoju!
Patrząc jak odchodzi w stronę mieszkania, miałem ochotę upaść na ziemię i już nigdy więcej nie wstać. Wszedłem do samochodu i siadając na miejscu kierowcy oparłem głowę o kierownicę. Czemu to robiła? Czemu się tak zachowywała? I co się do cholery jasnej z nią działo? Tysiące pytań krążyły po mojej głowie, a ja na żadne z nich nie potrafiłem odpowiedzieć.


z punktu widzenia Elli
Stałam przy oknie wpatrując się w krople deszczu uderzające jedna za drugą. Przed oczami miałam tylko jego twarz, zmęczoną, przerażoną twarz chłopaka którego zupełnie nie pamiętałam, ale czułam że jest dla mnie kimś ważnym. Tak bardzo chciałam sobie wszystko przypomnieć, znowu poczuć się bezpieczna. Po wypadku w którym zginął mój ojciec, ja ucierpiałam tracąc pamięć. Pamięć której nikt nigdy nie będzie mógł mi przywrócić. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię i przyciąga do siebie.
-Z kim rozmawiałaś przed domem? - Jake spojrzał na mnie groźnym, przenikliwym wzrokiem
-Z nikim specjalnym - szepnęłam nie utrzymując z nim kontaktu wzrokowego
-Jeśli jeszcze raz Cię z nim zobaczę, to szczerze tego pożałujesz! Masz nie wychodzić z domu, zrozumiano?!- popchnął mnie na łóżko.
Łzy spływały mi po policzkach. Nie umiałam sobie z nim poradzić. Po śmierci ojca, zostałam z nim sama. Sama, bez nikogo komu mogłabym zaufać. Mama wyprowadziła się do Ameryki, mówiąc że nie może żyć już dłużej w tym miejscu, a mnie zostawiła po opieką Jake. Swojego przyjaciela. Tak bardzo chciałam się od niego uwolnić, zacząć życie od nowa, ale nie potrafiłam. Byłam za słaba, fizycznie i psychicznie.
Słysząc jak zamykają się za nim wyjsciowe drzwi, schowałam telefon w rękę, do plecaka wrzuciłam kilka przypadkowych ubrań, kosmetyków i delikatnie zapięłam suwak. Wiedziałam, że w końcu muszę to zrobić. Że tak dłużej nie mogę żyć, i wreszcie muszę zmienić własne życie. Wychodząc z mieszkania poczułam jak duże krople deszczu uderzają o moją twarz zostawiając na niej mokre plamy. Nałożyłam kaptur i skierowałam się przed siebie ciągle mając nadzieję, że chłopak którego ciągle miałam przed oczami, jakoś mi pomoże.  Idąc ulicą czułam jak z każdym krokiem moje całe ciało rozpada się na kawałki, jak ból towarzyszy każdemu ruchowi. Zatrzymałam się po godzinie marszu, czując jak nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Usiadłam na mokrej trawie chowając głowę w zmęczone dłonie. Nie wiedziałam co mam zrobić, jaki krok będzie dla mnie odpowiedni, nie miałam nikogo komu mogłam zaufać u uwierzyć bezgranicznie. Czułam jak samotność coraz bardziej mnie ogarnia, i z każdym dniem sprawia że czułam się jeszcze bardziej niepotrzebna.
Nagle poczułam wibracje dochodzące z kieszeni. Wyjęłam telefon i spojrzałam na ekran.
-Zayn dzwoni - przeczytałam czując łzę spływającą po moim policzku.
Wahałam się czy odebrać, czy dać sobie z tym wszystkim spokój, ale choć ani trochę go nie pamiętałam, to wiedziałam jedno... wiedziałam, że kiedyś wiele mnie z nim łączyło.
-Zayn... - szepnęłam nadal płacząc
-Ella? Co się dzieje? Gdzie jesteś?! - był zdenerwowany, sprawiając że ja zdenerwowałam się jeszcze bardziej.
-Nie wiem.. - szepnęłam - proszę, przyjedź po mnie.
Nic o nim nie wiedziałam, zupełnie go nie pamiętałam, ale czułam że się o mnie troszczy. Był jedyną osobą, której na mnie zależało, która naprawdę chciała mi pomóc.
-Zaraz u Ciebie będę! - rozłączył rozmowę.
Zostałam sama. Całkowicie sama, pośród padającego deszczu który z każdą chwilą sprawiał że czułam się bardziej zmęczona. Położyłam głowę na bluzie, która przemoczona leżała na trawie, i zwijając się w kłębek zamknęłam powieki.

Z punktu widzenia Zayn'a

Jadąc samochodem, rozglądałem się na wszystkie strony z nadzieją, ze gdzieś wypatrzę zagubioną
Ellę.  Było już dosyć ciemno, deszcz padał z większą siłą, a mgła nasilała się z każdą sekundą. Gwałtownie nacisnąłem na pedał gazu widząc postać leżącą na trawie kilka kilometrów od centrum miasta. Wysiadłem z auta, i podbiegłem do postaci próbując określić czy to dziewczyna której szukałem. Brunetka leżała nieruchomo na trawie, w ręku ściskała telefon, była cała przemoczona i zmarznięta. Delikatnie wziąłem ją na ręce, próbując ani trochę nie wybudzić jej ze snu. Plecak założyłem na ramię, telefon schowałem do kieszeni i udałem się w stronę samochodu. Położyłem ją na tylnych siedzeniach, okryłem ciepłym kocem i bezszelestnie zamknąłem drzwi.
Kiedy dojechaliśmy do mojego mieszkania, Ella już nie spała. Nie odezwała się do mnie ani słowem, odkąd się przebudziła, ale próbowałem sobie to tłumaczyć tą całą dziwną sytuacją.
-Musisz się przebrać w coś suchego, zaraz Ci coś przyniosę - zamknąłem drzwi wpuszczając dziewczynę do środka. Wyglądała na zdziwioną, i jednocześnie przerażoną tą całą sytuacją.
Posłałem jej miejsce na łóżku na pierwszym piętrze a obok postawiłem gorącą herbatę. Ella ubrana w za duży t-shirt stanęła na przeciwko mnie sprawiając wrażenie, jeszcze bardziej wychudzonej niż rzeczywiście była. Złapałem ją za dłoń i mocno przytuliłem, ale dziewczyna gwałtownie wyrwała się z moich objęć, i całkowicie przerażona stanęła na drugim końcu pokoju. Rozumiałem. A tak naprawdę, próbowałem to wszystko zrozumieć.
-Dobranoc - delikatnie zamknąłem jej drzwi i zszedłem do salonu. Opadłem na kanapę, i czując zmęczenie zamknąłem delikatnie powieki.
Obudziłem się po 3 godzinach snu, słysząc płacz dochodzący z łazienki na pierwszym piętrze. Przetarłem zaspane oczy, i skierowałem się schodami na górę. Stanąłem przed drzwiami słysząc, ciche pojękiwanie Elli. Gwałtownie otworzyłem drzwi od łazienki i poczułem ostre ukłucie w sercu. Dziewczyna stała na przeciwko lustra, z odsłoniętym brzuchem...była w ciąży. Zaawansowanej.
Nie mogłem opanować tych wszystkich emocji, tego rozczarowania, zdziwienia, przerażenia.
-Zayn - szepnęła ocierając łzy płynące po jej bladej twarzy - to wszystko...
Dopiero wtedy zrozumiałam, że straciłem ją na zawsze. Że już nigdy nie będzie tak jak kiedyś.




sobota, 24 marca 2012

pierwszy

Obudziłem się czując ostry ból przezywający moją głowę. Przetarłem zaspane oczy, po czym przeczesałem potargane włosy i usiadłem na łóżku chowając głowę w dłonie. Ostatnia noc z pewnością nie należała do udanych. Zawsze lubiłem pić, i choć doskonale wiedziałem że nie prowadzi to do niczego dobrego, to zatapiając swoje smutki w alkoholu miałem nadzieję, że w końcu same miną.
Podszedłem do okna i czując jak promyki słońca coraz bardziej mnie oślepiają, zmrużyłem oczy. Louis stał przed domem, i z telefonem przy uchu, wymachiwał rękoma na wszystkie strony.
Nałożyłem na siebie szarą bluzę z kapturem, ciemne spodnie i delikatnie otwierając drzwi skierowałem się do kuchni.
-Jesteś niepoważny?! Co Ty do cholery jasnej wyprawiasz?! - Harry rzucił we mnie gazetą.
Złapałem papier w ręce, i zupełnie nie wiedząc o co mu chodzi zacząłem kartkować prasę.
-Myślałem, że jesteś bardziej odpowiedzialny, ale Ty do cholery jasnej jesteś jeszcze gówniarzem! - spojrzałem na artykuł opublikowany na drugiej stronie magazynu
-'Zayn Malik szaleje w klubie nocnym' - przeczytałem - 'Kilkanaście dziewczyn widziało, jak szedł gdzieś z śliczną blondynką'
-To jakieś bzdury! - krzyknąłem podchodząc do otwartej lodówki. Wyjąłem z niej malinowy jogurt i wypiłem duży łyk.
-Co robiłeś wczoraj w nocy? - Hazza wyglądał na bardzo zdenerwowanego
-Nie zrobiłem nic złego - usprawiedliwiłem się - nie obawiaj się Harry.
-Jak mam się do cholery jasnej nie obawiać? Uprawiałeś sex z przypadkową dziewczyną! Rozumiesz, jak to może nam zaszkodzić? Czy Ty zawsze musisz myśleć tylko o sobie? Jesteśmy zespołem Zayn, zrozum to wreszcie! - chłopak walnął pięścią o stół sprawiając, że stojący na nim wazon spadł na podłogę.
-Jesteś przewrażliwiony! - wrzasnąłem czując jak po plecach przechodzi mnie nieprzyjemny dreszcz
-A Ty jesteś nieodpowiedzialny! - dokończył siadając na kanapie i włączając telewizor
Oparłem się o ścianę i przeczesałem potargane włosy. Choć nigdy się z nim nie zgadzałem, to tym razem miał rację.Czasem myślałem tylko i wyłącznie o sobie, a przecież byłem częścią grupy. Grupy którą kochałem nad życie.
-A co z Ellą? O niej już zapomniałeś? - spytał lekko zdenerwowany Styles
Przed oczami stanął mi widok jej uśmiechniętej twarzy, delikatnych oczu i bujnych brązowych włosów. Poczułem jej zapach, dotyk smak jej ust gdy mnie całowała.
-Zawsze będzie częścią mnie -szepnąłem wbijając wzrok w obraz wiszący obok mnie
-To czemu dałeś jej odejść? - spytał lokowany wkładając do ust kolejną porcję popcornu
-Chciałem żeby była szczęśliwa, a mogła być dopiero beze mnie - odparłem
Brunet spojrzał na mnie z rozbawionym wyrazem twarzy.
-Błagam Cię Zayn - powiedział z ironią - to żadne wytłumaczenie!
Poczułem jak ktoś klepie mnie delikatnie po plecach. Odwróciłem gwałtownie głowę i spojrzałem za siebie.
-Za półgodziny wyjeżdżamy, pakujcie się - oznajmił Liam uśmiechając się szeroko w moją stronę
Harry zerwał się z kanapy, i szybkim krokiem skierował się do swojego apartamentu.
-Czemu to musi być takie trudne - westchnąłem i poszedłem w stronę swojego pokoju. Dopakowałem kilka bluzek do swojej walizki, i z trudem ją zamykając wyniosłem na zewnątrz gdzie czekał na nas samochód. Louis wepchnął ją do bagażnika i trzymając Eleanor za rękę delikatnie pocałował w usta. Patrząc na ich szczęście, czułem jak serce rozpada mi się na miliony małych kawałków. Cholernie brakowało mi tej bliskości, jej zapachu, dotyku, smaku jej ust.
-Wsiadać chłopcy! - zamknąłem za sobą drzwi i usadowiłem się na miejscu przy samym oknie.
Wyjąłem telefon z kieszeni, i odblokowałem sprawiając że przed moimi oczami ukazała się jej twarz. Jej zdjęcie, które zrobiłem w 1 rocznicę naszego związku... gdy jeszcze byliśmy tacy szczęśliwi.

Podróż minęła szybka, a do studia dojechaliśmy w niecałą godzinę. Tłumy fanek przepychały się przed wejściem sprawiając, że nie mogliśmy wjechać do środka. Spojrzałem na przerażonego Nialla i poklepałem go po ramieniu próbując dodać mu otuchy.
-Zaraz umrę - szepnął ściskając moją dłoń. Uśmiechnąłem się do niego, choć z trudem potrafiłem okazać jakiekolwiek emocje.
Nagle poczułem jak ktoś popycha mnie z ogromną siłą, i znalazłem się na zewnątrz. Liam złapał mnie za rękaw od bluzy i ciągnąc za sobą próbował przedrzeć się przez tłum dziewczyn. Poczułem jak coś łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie.
-Zostaw go! - krzyknął ochroniarz pomagając mi dotrzeć do wejściowych drzwi
-Niall! - zatrzymałem się widząc jak tłum porwał go w swoją stronę - chodź tu do cholery!
Złapałem go mocno za dłoń i przedzierając się pomiędzy fankami czułem jak co chwila ktoś uderza mnie w twarz i głowę.
Kiedy znalazłem się w pomieszczeniu, położyłem swoją torbę na podłodze i oparłem się o ścianę przeczesując włosy. Horan siedział na kanapie i nie mógł opanować tych wszystkich ogarniających go emocji. Louis trzymał go za rękę i próbował uspokoić.
Spojrzałem w lewą stronę i dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że to tu poznałem Ellę. Że to w tym miejscu, zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia, i wiedziałem że jest tą jedyną.
-W porządku? - Paul dotknął mojego ramienia przypatrując mi się z uwagą
Uśmiechnąłem się lekko, złapałam torbę w rękę i skierowałem się w stronę garderoby przygotowanej specjalnie dla nas. Usiadłem na kanapie i nie zapalając światła zamknąłem oczy czując przechodzące po plecach dreszcze. Przed oczami stanęła mi ostatnia noc którą spędziłem z zupełnie nieznajomą dziewczyną. Musiałem to wszystko odreagować, musiałem sobie z tym poradzić ale nie rozumiałem dlaczego akurat w taki sposób.
-Cholera! - uderzyłem pięścią o kanapę. Przeczesałem włosy i położyłem głowę na poduszce leżącej tuż obok mnie.
Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Sięgnąłem do kieszeni, i wyjmując komórkę przyłożyłem do ucha
-Słucham? - szepnąłem zachrypniętym głosem
-Zayn... - usłyszałem płacz w słuchawce
-Kto mówi? - spytałem zdziwiony
-Zayn... musisz wrócić do domu...  ona jest chora, rozumiesz? Ma raka...proszę Cię, wróć do Bradford... potrzebujemy Cię!
-Waliyah? - spytałem próbując rozpoznać głos
-Musisz nam pomóc Zayn - powiedziała coraz bardziej płacząc - proszę, wróć do domu!
-Waliyah! o co do cholery chodzi?! co się dzieje?! - byłem zdenerwowany
-Saffa ma raka - szepnęła z trudem powstrzymując łzy - dzisiaj przyszły wyniki ze szpitala. Rodzice mówili, żebym o niczym Cię nie informowała, ale ja musiałam zadzwonić - z trudem rozumiałem jej słowa
-Będę u Was dzisiaj wieczorem! - zakończyłem rozmowę i wsadziłem telefon do kieszeni.
Złapałem torbę, zarzuciłem ją na ramię i wybiegłem z pomieszczenia.
-Lou! - krzyknąłem widząc siedzącego chłopaka - muszę wrócić do Bradford, natychmiast! przepraszam Was... ale nie mogę zostać na koncercie...
-Co się dzieje Zayn? - chłopak wbił we mnie przerażony wzrok
-Saffa jest chora, nie wiem co się dzieje... ale muszę tam jechać! - poklepałem go po ramieniu i skierowałem się biegiem w stronę wyjścia. Samochód już czekał przed drzwiami. Otworzyłem drzwi, wrzuciłem torbę do środka i usiadłem na tylnym siedzeniu opierając głowę na szybie.
Czułem ze dzieje się coś złego, ale nie wiedziałem co. Kilka razy próbowałem dodzwonić się do mamy, ale ta nie odbierała. Zamknąłem powieki i przypomniałem sobie czasy kiedy codziennie rano odprowadzałem Saffę do szkoły. Kiedy rzucała się w moje ramiona, całowała na pożegnanie, pisała że bardzo za mną tęskni, i że jak tylko dorośnie to ze mną zamieszka. Otarłem łzę spływającą po moim policzku i uśmiechnąłem się mimowolnie.
Po 3 godzinach byliśmy na miejscu. Zegar wybił dokładnie pierwszą w nocy. Przetarłem zaspane oczy, i trzymając w ręku telefon skierowałem się w stronę szpitala który wskazała mi starsza siostra.
Szedłem zupełnie pustym korytarzem rozglądając się w poszukiwaniu rodziny. Widząc siedzącą na końcu korytarza matkę, podbiegłem w jej stronę. Rzuciłem się w jej objęcia, czując jak łzy spływają jej po policzkach. Jej zmęczone dłonie złapały mnie za ramiona i jeszcze mocniej do siebie przyciągnęły.
-Tak się cieszę, ze jesteś! - szepnęła
-Co z nią? spytałem patrząc prosto w jej zapłakane i zmęczone oczy.
-Lekarze, dają jej marne szanse... boże... jeśli ona umrze...
-nawet tak nie mów! - krzyknąłem
Saffa od kiedy się urodziła, zawsze była dla mnie kimś najważniejszym. Swoim optymizmem zarażała dosłownie każdego, i bez niej świat był nudniejszy. To ona namówiła mnie do wzięcia udziału w X Factorze, i tak naprawdę była jedyną osobą która do końca we mnie wierzyła.
-Czemu nic mi nie powiedzieliście? - spytałem siadając obok matki na krześle
-Nie chciałam Cię martwić kochanie. Masz teraz tyle na głowie, kolejne problemy na pewni w niczym by Ci nie pomogły - zaczęła - nie byliśmy pewni czy to na pewno rak...
-Saffa wyzdrowieje, rozumiesz? - złapałem ją za rękę - zrobię wszytko żeby tak się stało!
 Całą noc spędziłem na szpitalnym krześle próbując ani na chwilę nie zmrużyć powiek.
-Widziałam ostatnio Ellę - usłyszałem z ust matki około 4 nad ranem - powinniście się spotkać.
-Nie wiem czy to najlepszy pomysł - szepnąłem przecierając powieki.
-Powinieneś jej pomóc Zayn, po stracie ojca...
Spojrzałem na nią zdziwiony po czym przysunąłem się bliżej czekając aż powie coś więcej.
-Nie wiedziałem, ze straciła ojca...
-To stało się tak nagle Zayn, nikt nie podejrzewał że stanie się taka tragedia. Zginął w wypadku samolotowym 4 miesiące temu. Ella bardzo się zmieniła, nie potrafi sobie z tym poradzić. Myślałam, że rozmawialiście...
Poczułem bolesne ukłucie w sercu, przed oczami zrobiło mi się ciemno a po plecach przeszedł mnie nieprzytomny dreszcz.
-Powinieneś do niej pojechać - powiedziała mama puszczając moją dłoń.
Wstałem, założyłem torbę na ramię, schowałem telefon do kieszeni spodni i czując ogromny smutek w sercu wyszedłem ze szpitala. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w stronę jej domu.
Samochód zaparkowałem tuż przed wejściem do jej mieszkania i oparłem głowę na siedzeniu mając nadzieję, że akurat wyjdzie.
Nagle drzwi otworzyły się, i z środka wyszedł potężny, dobrze zbudowany mężczyzna w czarnej skórzanej kurtce a tuż obok niego szła Ella. Wychudzona, zmęczona ze spuszczoną głową kierowała się do samochodu stojącego obok mojego. Mężczyzna mocno złapał ją za rękę tak, ze dziewczyna prawie się przewróciła.
Otworzyłem gwałtownie drzwi i podszedłem bliżej nieznajomego.
-Ella! - krzyknąłem idąc w jej stronę - musimy porozmawiać!
-Czego Ty do cholery chcesz? Kim jesteś? - facet stanął przede mną patrząc mi prosto w oczy
Spojrzałem na stojącą z trudem Ellę i na jej sine ciało, podbite oczy i zakrwawione kolana.
-Boże, Co Ci się stało? - szepnąłem czując jak mężczyzna odpycha mnie do tyłu. Upadłem na ławkę stojącą na trawniku i spojrzałem jeszcze raz na Ellę. Nie była taka jak kiedyś, czułem że dzieje się z nią coś złego, a przecież obiecałem że zawsze będę jej chronić.
-Ella - próbowałem złapać ją za rękę, ale mężczyzna zamknął drzwi przed nosem. Widziałem jak odjeżdża samochodem i patrzy mi prosto w oczy. Czułem że muszę jej pomóc, i wiedziałem że ona także tego pragnie.

*****
hello! ♥ a więc, mamy pierwszy rozdział! Przepraszam, ze tak długo go pisałam, ale szkoła zabiera mi narazie coraz więcej czasu! ;) xx