sobota, 30 czerwca 2012

piąty.

-Nie możesz tego tak zostawić Zayn! - powiedział Louis co chwila odgarniając swoje brązowe włosy spadające mu na czoło - przecież ją kochasz! Musisz o nią walczyć bracie!
-A co ja robię? Do cholery jasnej, staram się zrobić wszystko żeby na nowo mi zaufała, żeby mi uwierzyła... ale ona nie potrafi - uderzyłem pięścią o stół.
Emocje kumulowały się w mojej głowie, ciągle miałem przed oczami twarz Saffy co było dla mnie podwójnym bólem.
-Pogadaj z nią.. szczerze. Twarzą w twarz, bez żadnych świadków. Musisz zrozumieć, że dla niej to nie jest łatwa sytuacja. Ma dziecko z innym mężczyzną, Ty ciągle namawiasz ją aby Ci zaufała, a ona... tak naprawdę nikogo z nas nie kojarzy.
-A wiesz co boli mnie najbardziej? Że mam tyle jej do powiedzenia, a muszę patrzeć jak z każdym dniem oddala się ode mnie coraz bardziej.
-Daj jej trochę czasu - szepnął Tomlinson klepiąc mnie po ramieniu - musisz poczekać.
Usiadłem na schodach prowadzących do mieszkania i schowałem twarz w dłonie próbując opanować łzy które lada chwila mogły polecieć z moich oczu. Nagle poczułem lekkie szturchnięcie i gwałtownie odwróciłem głowę.
-Chciałam się pożegnać - stała naprzeciwko mnie w ręku trzymając średniej wielkości pakunek a drugą rękę trzymała na widocznym już brzuchu.
-Chciałbym z Tobą porozmawiać Amy... - zacząłem łapiąc ją za rękę, ale ona gwałtownie ją wyrwała.
-Powiedziałam Ci już co o tym myślę Zayn, myślę że lepiej będzie jeśli o mnie zapomnisz i zaczniesz nowe życie. Nie potrafię Ci zaufać, choć tak bardzo próbuję, nic do Ciebie nie czuję chociaż wiem, że kiedyś byłeś mi bardzo bliski. Jestem Ci strasznie wdzięczna za to co dla mnie robisz, ale tak dłużej nie będzie. Mam nadzieję, ze kiedyś się jeszcze spotkamy, ale teraz... czas na mnie. Do widzenia Zayn - delikatnie uśmiechnęła się w moją stronę po czym skierowała do samochodu stojącego tuz przed moim domem. Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna otworzył jej drzwi, schował walizkę do bagażnika i z piskiem opon odjechał spod mieszkania.
Patrzyłem na odjeżdżający samochód ze łzami w oczach i czułem, że serce rozpada mi się na miliony kawałków. Nic więcej nie mogłem zrobić, ale złość rozpierała mnie od środka. Emocje dusiły mnie tak bardzo, że nie mogłem oddychać. Oparłem się o ścianę próbując złapać oddech.

'nie ważne co, rób to co kochasz i nigdy się nie poddawaj. Obiecujesz? Nigdy się nie poddaj! Życie jest za krótkie aby się poddawać braciszku.'

-Nie mogę jej stracić - wyszeptałem widząc Louisa stojącego tuż obok mnie - nie mogę.
Brunet przyciągnął mnie do siebie po czum mocno przytulił klepiąc po ramieniu.
-Zrób coś zanim będzie za późno. Zrób cokolwiek zanim będziesz żałował - szepnął patrząc mi prosto w oczy.


***
Siedziałam na przednim siedzeniu ze wzrokiem wbitym w szybę obok siebie. Krople deszczu delikatnie spływały po powierzchni tworząc na niej długie, mokre smugi. Dotknęłam brzucha czując jak dziecko znajdujące się w nim porusza się coraz szybciej.
Zamknęłam oczy opierając głowę na oparciu siedzenia.  Nawet się nie spostrzegłam, a zmorzył mnie głęboki sen.

-Wiesz, jak bardzo Cię kocham Amy - delikatnie musnął moje usta - i nigdy Cię nie zostawię, rozumiesz? Nie ważne co się stanie, zawsze będę przy Tobie
-Kocham Cię Zayn - złapałam go za silną dłoń i ruszyłam przed siebie. Czułam się bezpiecznie, bezpieczenie kiedy on był blisko mnie.
-Zawsze będziesz moim aniołem stróżem - uśmiechnęłam się w jego kierunku
Gwałtownie otworzyłam oczy czując dreszcze przechodzące przez całe moje ciało. Deszcz nie ustępował, zerwał się jeszcze silniejszy wiatr. Patrzyłam przez siebie czując jak serce bije mi coraz szybciej. To o czym śniłam zdarzyło się naprawdę. To zdarzyło się jeszcze przed moim wypadkiem. Byliśmy dla siebie wszystkim, nikogo nie kochałam tak jak jego...
-Wszystko w porządku? - usłyszałam jakby przez mgłę
Pokiwałam głową ciągle patrząc przez siebie. Ta scena uświadomiła mi, jak bardzo mnie kochał, jak bardzo nie mógł beze mnie żyć.
Samochód zatrzymał się przed niskim, kremowym budynkiem. Jake wniósł moje rzeczy do środka, a ja spokojnie skierowałam się do wejściowych drzwi ciągle czując przyspieszone bicie mojego serca.
Otworzyłam delikatnie drzwi od pokoju po czym zamknęłam je tym samym niezdecydowanym ruchem. Pomieszczenie było ciemne, brak światła sprawiał że robiło się jeszcze barziej przerażające. Zapaliłam małą lampkę stojącą na biurku i usiadłam na łóżku. Wyjęłam z torby dużą kopertę, którą Zayn włożył mi wczoraj wieczorem. Nie chciałam jej otwierać, ale czułam że jest tam coś o czym powinnam wiedzieć. Oparłam plecy o poduszkę i wyciągnęłam plik zdjęć z koperty wielkości kartki papieru A3.
Wzięłam do ręki pierwsze zdjęcie przedstawiające mnie i Zayna siedzących na ławce i trzymających się za ręce. Na drugim leżeliśmy na łóżku, na trzecim szliśmy śmiejąc się a na czwartym Malik obejmował mnie z całych sił.
-Boże... - wyszeptałam 
Poczułam jak robi mi się słabo, jak nogi mi się uginają i nie mogę złapać oddechu. Tak bardzo nie potrafiłam sobie z tym poradzić, tak bardzo chciałam sobie to wszystko przypomnieć... ale nie potrafiłam. Rzuciłam zdjęciami o ścianę i ukryłam twarz w dłoniach. Nie mogłam uwierzyć czemu to wszystko przytrafiło się właśnie mnie, czemu los musiał mnie tak bardzo skrzywdzić.
Nagle poczułam wibracje telefonu dochodzące z mojej kieszeni. Wyciągnęłam telefon i widząc nieznany numer niepewnie przyłożyłam urządzenie do ucha.
-Słucham?
-Dzień dobry, czy mam przyjemność z panią Amy? - usłyszałam męski głos
-Tak, to ja. O co chodzi? - spytałam zapłakanym głosem
-Przypominam, że jesteśmy umówieni jutro o godzinie 13 u mnie w klinice ginekologicznej.
-Nie rozumiem...
-Pani partner umówił panią na zabieg.
-Jaki zabieg?
-Zabieg usunięcia ciąży - powiedział
Upuściłam telefon czując łzy spływające mi po policzkach. Poliki płonęły mi, cała się trzęsłam nie mogłam złapać oddechu. Wstałam kierując się do salonu gdzie znajdował się Jake.
-Co Ty sobie wyobrażasz idioto?! Nigdzie nie idę! Rozumiesz?! Urodzę to dziecko! - krzyczałam
Mężczyzna podszedł bliżej mnie i mocno złapał za nadgarstki tak, ze nie mogłam się wyrwać.
-Robisz to co ja Ci każę złotko... - szepnął mi do ucha - jutro o 13.
-Nigdzie nie pójdę!! Nie zmusisz mnie do tego! Nienawidzę Cię! - krzyczałam próbując się wyrwać.
-Jesteś taka cwana?! - spytał cichym głosem
Gwałtownie uderzył mnie w twarz, tak że upadłam na ziemię uderzając się o głowę. Uklęknął nade mną i z uśmiechem na twarz złapał za włosy ciągnąc do tyłu.
-Puść mnie! - krzyczałam, ale on coraz bardziej się śmiał
Trzymając moje ręce w swoim uścisku, odpiął moja bluzkę tak, ze zostałam w samym staniku.
-Może, chcesz się zabawić? - spytał  dotykając moich piersi.
-Zostaw mnie draniu! - nie potrafiłam nic więcej zrobić. Zaczął rozpinać moje spodnie, tak ze zostałam w samej bieliźnie.
-Nie robisz tego co Ci każę, więc takie są tego skutki kochanie - złapał aparat i zaczął robić zdjęcia zachowując się jak fotograf.
Czułam jak łzy rzewnie płyną mi po policzkach. Czułam się taka mała, taka przerażona i zawstydzona.
-Zrobione - powiedział puszczając mnie - masz wybór kotku. Jeśli jutro nie zjawisz sie na zabiegu, te zdjęcia obiegną cały świat.
Puścił mi oczko i wyszedł z domu. Oparłam się o ścianę i czułam, ze nie dam rady tego wytrzymać., Skuliłam się czując dreszcze przechodzące mnie po całym ciele. Okryłam się kocem czując zimno docierające z dworu.
Złapałam za telefon leżący na podłodze który wypadł z mojej kieszeni i wykręciłam numer do Zayna.
-Zayn? - spytałam płaczącym głosem
-Kto mówi?! Halo?
-Zayn, przepraszam... przepraszam za wszystko. Nie chciałam Cię zranić... wybacz mi wszystko. Tak bardzo Cię proszę. Nie mam innego wyjścia, muszę to zrobić... przepraszam... to twoje dziecko... - rozłączyłam rozmowę płacząc coraz bardziej.
Wstałam ciągle trzymając się ściany i skierowałam się do łazienki. Stanęłam przed lustrem patrząc na swoją zmęczona twarz. Wzięłam żyletkę do ręki i przyłożyłam do nadgarstka.
-przepraszam... - pogłaskałam się po brzuchu po czym nacięłam skórę. Krew spływała po umywalce, sprawiając że upadłam na ziemię. Nacięłam jeszcze raz. Nie widziałam nic oprócz ciemności. Oparłąm głowę o zimną ścianę i czując jak serce bije mi coraz wolniej, zamknęłam oczy.

 

piątek, 1 czerwca 2012

czwarty

Obudziłem się wcześnie rano czując jak promienie słońca delikatnie igrają z moją twarzą. Odsłoniłem zasłonę i stojąc przy oknie obserwowałem jak ciemne chmury okrywają jasne niebo. Opuszkami palców dotknąłem szyby opierając o nią głowę. Czułem pustkę, która z każdym dniem coraz bardziej mnie ogarniała. Przez cały czas myślałem o Elli, o tym jak bardzo ją kocham i jak cholernie chciałbym móc ją dotknąć i pocałować. Gwałtownie odwróciłem głowę słysząc jak ktoś delikatnie otwiera drzwi od mojego pokoju.
-Mogę? - Liam z lekkim uśmiechem stanął za drzwiami ciągle trzymając swoją silną dłoń na mosiężnej klamce
Pokiwałem głową zapraszając go do środka. Zrzuciłem ubrania leżące na łóżku, na podłogę i usiadłem na brzegu krzesła czekając na to co ma do powiedzenia Payne.
-Zaraz wychodzimy na próbę Zayn, dasz radę? - spytał wbijając swój wzrok w moje zmęczone oczy
-Nie mam wyboru - szepnąłem wymuszając uśmiech.
-Słuchaj, jeśli jesteś zmęczony i wiesz, że nie dasz rady...
-Liam, spokojnie. Poradzę sobie - narzuciłem na siebie zieloną bluzę z kapturem i założyłem granatowe spodnie.
 -Jak uważasz! - poklepał mnie po plecach dodając mi otuchy - zbieraj się!
Wziąłem w rękę plecak, telefon schowałem do kieszeni i zszedłem po schodach do kuchni chwytając szklankę z mlekiem w lewą dłoń.
Wbiłem wzrok w Ellę siedzącą na kanapie z nogami podkulonymi tak, że wydawała się jeszcze chudsza niż myślałem. Co chwila nerwowo poprawiała grzywkę opadającą jej na czoło. Obróciła głowę w moją stronę posyłając mi lekki uśmiech po czym ponownie wbiła wzrok w ścianę przed sobą.
Uklęknąłem tuż obok niej i delikatnie złapałem jej zimną dłoń. Wzdrygnęła się chowając głowę pomiędzy swoje nogi.
-Ella, co się dzieje? - spytałem szeptem - źle się czujesz?
-Ja tak dłużej nie mogę żyć Zayn - szepnęła patrząc jak Niall stoi tuż obok i przysłuchuje się naszej rozmowie - nic nie pamiętam, nikogo nie znam, w głowie mam tylko pustkę...
-Z czasem pamięć zacznie Ci wracać - pogłaskałem jej brązowe włosy - musisz być cierpliwa.
Doskonale wiedziałem że nie to leży jej na sercu. Czuła się obca. Obca pośród pięciu chłopaków których zupełnie nie kojarzyła. Nie chciała żebym ją dotykał, przytulał, głaskał po włosach. Bała się, że zrobię jej krzywdę jak Jake. Nie ufała mi ani nikomu z mojego otoczenia, i choć sprawiała wrażenie twardej to w głębi serca była malutką, niewinną dziewczynką.
-Zayn, musimy jechać - Lou pociągnął mnie gwałtownie za kaptur od bluzy - wstawaj!
 Spojrzałem na brunetkę po czym odwróciłem się w stronę wyjścia, i skierowałem do samochodu który miał nas zawieźć do lepszego życia. Miałem taką nadzieję.

Stałem na ogromnej scenie z której rozchodził się widok na wielką widownię. Trzymałem w ręku mikrofon wbijając wzrok przede mnie. Nie potrafiłem skupić się na słowach piosenki którą ćwiczyliśmy. Co chwila przed oczami pojawiała mi się zapłakana Ella, jej dziecko, idiota który zniszczył jej życie a chwilę potem czułem jak Harry trąca moje ramię z całej siły.

I never had the words to say
But now I’m asking you to stay
For a little while inside my arms


Spojrzałem na Paula który niezadowolony z mojego występu, kręcił głową co chwila posyłając mi jednoznaczne spojrzenie.
-Co jest? - Harry objął mnie ramieniem - potrzebujesz przerwy Zayn?
Pokiwałem głową, odłożyłem mikrofon na podłogę i skierowałem się za kulisy czując że zaraz nie opanuję łez napływających do moich oczu.
Kiedy znalazłem się na korytarzu, opadłem na podłogę i oparłem głowę o ścianę czując przyspieszone bicie swojego serca. Zamknąłem powieki chcąc choć na chwilę zapomnieć o otaczającym mnie świecie.
Nagle poczułem wibracje dochodzące z mojej prawej kieszeni spodni. Sięgnąłem ręką i wyjąłem telefon, tym samym przykładając go do ucha.
-Zayn, słucham? - powiedziałem z lekką chrypką
-Zayn? Kochanie? - usłyszałem zapłakany głos matki
-Mamo?! Co się stało? Czemu płaczesz? -pytałem zdenerwowany
-Boże... kochanie, nie potrafię Ci tego powiedzieć...godzinę temu... Saffa...
-Mamo! do cholery jasnej! co się dzieje?! - uderzyłem pięścią o ścianę
-Ona odeszła... - usłyszałem dźwięk zakończonej rozmowy
Poczułem ukłucie w sercu, nogi ugięły się pode mną, a po plecach przechodziły mnie nieprzyjemne dreszcze. Poczułem mdłości, do głowy napłynęło mi mnóstwo myśli, a ręce zaczęły się nagle trząść.
W głowie szumiały mi ostatnie słowa matki. Saffa odeszła. Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem, to był niemożliwe. Łzy kapały na podłogę zostawiając na niej mokre ślady.
-To niemożliwe... - wydusiłem z siebie czując jak przed oczami pojawiają mi się czarne plamy
Złapałem plecak i nie oglądając się za siebie, skierowałem się w stronę mieszkania. Otworzyłem gwałtownie wejściowe drzwi i nie patrząc dosłownie na nic wpadłem do środka zatrzymując się przy kanapie na której siedziała Ella. W pośpiechu spakowałem kilka potrzebnych rzeczy do podręcznego plecaka po czym czując jak łzy samoistnie płyną po moich policzkach oparłem głowę o ścianę.
-Zayn? - brunetka podeszła bliżej mnie delikatnie głaszcząc mnie po umięśnionym ramieniu
 Popatrzyłem w jej przerażone oczy po czym poczułem jak łapie moją dłoń i przyciąga do siebie. Oparłem się na jej szczupłym ramieniu mocząc łzami całą podkoszulkę którą miała na sobie.
-Co się dzieje? - spytała głaszcząc mnie po włosach
Nie odpowiedziałem. Stałem pogrążony w milczeniu czując jak do głowy napływa mi coraz więcej emocji. Oderwałem się od niej i uderzając pięścią o ścianę próbowałem uwolnić wszystkie złe myśli rozwalające mnie od środka.
-Saffa nie żyje! - powiedziałem patrząc w podłogę - odeszła.
-Boże... - tylko tyle udało jej się powiedzieć.
-Po cholerę tu wracałem?! Czemu mnie przy niej nie było do cholery?! - krzyczałem czując dreszcze przechodzące po moich plecach
Usiadłem gwałtownie na kanapie czując ogromny żal który z każdą chwilą coraz bardziej docierał do każdej części mojego ciała. Wiedziałem, że muszę tam wrócić. Że muszę stanąć przed tym wszystkim zupełnie sam. Że muszę zrozumieć, że ta śmierć ma jakiś sens... ale nie potrafiłem.
-Jadę z Tobą - Ella nałożyła bluzę na swoje blade ramiona i ukucnęła obok mnie tak samo jak ja dziś rano - nie zostawię Cię samego!
-Nie boisz się? - spytałem
-Ufam Ci Zayn - szepnęła posyłając mi lekki uśmiech - bardziej niż kiedykolwiek.

Trzymając w jednej dłoni plecak, a w drugiej telefon kierowałem się szpitalnym korytarzem czując jak serce z każdą chwilą bije coraz szybciej. Ella szła tuż obok mnie, permanentnie poprawiając kosmyki włosów spadające na jej blade czoło. W oddali zobaczyłem mamę która zapłakana chodziła w obydwie strony korytarza.
-Mamo! - krzyknąłem wpadając w jej ciepłe ramiona. Ukryłem twarz w jej bawełnianym swetrze i otarłem łzę opadającą na jej bluzkę. Nigdy nie czułem się taki samotny. Nigdy przedtem nie czułem takiej pustki w sercu jak wtedy. Stojąc tak blisko matki, czując przyspieszone bicie jej zmęczonego serca wiedziałem że nie mogę jej zostawić. Że ten czas powinien być tylko dla niej. Że ja powinienem zostać przy niej.
-Mamo... - szepnąłem - jak to się stało?
-To wszystko stało się tak nagle kochanie, lekarze nie mogli jej uratować. Nie było lekarstwa które mogłoby jej pomóc, ale ona wiedziała... wiedziała że odchodzi - złapałem mamę za dłoń - zostawiła coś specjalnie dla Ciebie.
Wręczyła mi białą, pogniecioną kartkę zaadresowaną dokładnie do mojej osoby. Oparłem się o ścianę i zacząłem czytać.
Kochany braciszku!
Jeśli to czytasz, to znaczy że jestem już po drugiej stronie. Wiedziałam o tym. Wiedziałam, że prędzej czy później Was zostawię, ale każdego dnia modliłam się abyś wtedy był przy mnie. Bo właśnie Ty jesteś dla mnie najważniejszy. To o Tobie myślałam dzień i noc, dzwoniłam, pisałam... bo tak po prostu za Tobą tęskniłam. Nie miej wyrzutów, że często mnie nie odwiedzałeś bo wiem, że kariera jest dla Ciebie ważna, ale pamiętaj, ze żyła taka dziewczyna jak ja która zrobiłaby wszystko dla swojego starszego braciszka. Kończy mi się kartka Zayn, ale chciałam powiedzieć że nie ważne co, rób to co kochasz i nigdy się nie poddawaj. Obiecujesz? Nigdy się nie poddaj! Życie jest za krótkie aby się poddawać braciszku. Kocham Cię, Twoja Saffa <3
-Obiecuję... - szepnąłem czując łzy spływające coraz bardziej po moich policzkach - nigdy Cię nie zawiodę.
Zgiąłem kartkę na kilka części, i schowałem głęboko do kieszeni. Spojrzałem na lekarzy którzy bez zbędnych emocji wynosili ciało Saffy na noszach. Spod płachty wystawała jej blada dłoń. Złapałem mamę za rękę i  ścisnąłem z całej siły.
-Damy radę - szepnąłem jej do ucha - musimy!
Popatrzyłem jak nosze oddalają się z każdą chwilą, i czułem jak tracę coś, czego nigdy nie odzyskam. Spuściłem głowę próbując opanować łzy napływające mi do oczu. Straciłem siostrę, siostrę którą kochałem najbardziej na świecie, dzięki której osiągnąłem tak wiele, dzięki której spotkałem 4 najlepszych przyjaciół. Podszedłem do Elli która stała przy ścianie z opuszczoną głową.
-Wszystko w porządku? - spytałem z trudem wymawiając kolejne słowa - rozmawiałaś z chłopakami?
-Powiedziałam Harremu, że na razie zostaniemy w Bradford. Zrozumiał.
Posłałem jej lekki wymuszony uśmiech po czym skierowałem się  stronę zapłakanej matki która ledwo trzymała się na nogach. Otuliłem ją swoim silnym ramieniem i jeszcze raz przytuliłem do piersi.
-Chodźmy - zaproponowałem kierując się w stronę wyjścia.

 2 tygodnie później

Leżałem na kanapie trzymając w dłoni kubek z gorącą herbatą a obok mnie siedziała Waliyah. Głaskała mnie po czarnych, potarganych włosach a ja czując mrowienie na głowie posyłałem jej lekki uśmiech. Była mi potrzebna. Potrzebna jak nikt inny. To ona przez te dwa tygodnie pomogła mi przez to wszystko przejść, choć doskonale wiedziałem że jej też jest ciężko.
Zerwałem się z pozycji siedzącej słysząc jak ktoś schodzi po schodach. Ella trzymając się za brzuch, który lada dzień miał zniknąć usiadła na krześle tuż obok nas uśmiechając się do nas szeroko. Wiedziałem ze czuje się obco, że nie ufa mi tak jak kiedyś, że nie czuje do mnie nic prócz wdzięczności.
-Zostawię Was samych - Waliyah złapała kubek z kawą i udała się do swojego pokoju. Nie odzywałem się. Panowała niezręczna cisza, którą niespodziewanie przerwała Ella.
-Słuchaj Zayn, wiem ze to nieodpowiednia pora na to wszystko... ale - wiedziałem jak jest jej trudno - już niedługo urodzę, i postanowiłam... że zniknę z Waszego życia. Nie chcę być dla Was problemem, a wiem że macie ich aż za dużo. Ty mnie kochasz... a ja nadal nie potrafię poczuć tego samego do Ciebie, dlatego... chciałam się pożegnać.
-Czemu się tak zachowujesz? - spytałem patrząc prosto w jej oczy - czemu nie potrafisz mi zaufać? Nie pozwolę, żeby moje dziecko... - urwałem
-To nie jest Twoje dziecko - szepnęła spuszczając głowę - zapomnij o nim. Proszę.
-Ale ja nie potrafię rozumiesz?! Jest dla mnie częścią rodziny, czuję że jest dla mnie ważne. Nie możesz mi go zabrać! - krzyknąłem wychodząc z równowagi
-Nic Cię z nim nie łączy Zayn! - krzyknęła podnosząc się z krzesła - Ty nic o mnie nie wiesz do cholery!
-Wiem, że kiedyś wiele nas łączyło... - mruknąłem tak aby nie usłyszała
-Ale teraz jest inaczej, i musisz to zrozumieć. Jestem Ci wdzięczna, za wszystko... ale czas zacząć nowe życie.

****
I jest kolejny rozdział! Baaaardzo przepraszam, za taka długą przerwę ale pierwsza liceum to nie przelewki ;D Będę się starała dodawać częściej! ♥♥

-